Gieksa na równi pochyłej - relacja z meczu GKS Katowice - ŁKS Łódź

W niedzielny wieczór piłkarze GKS-u podejmowali na własnym stadionie ŁKS Łódź. Spotkanie finalnie zakończyło się rezultatem 3:1 dla gości, mimo iż gospodarze objęli prowadzenie w pierwszej połowie. Łodzianie przyjeżdżali do Katowic w roli faworytów i pokazali, że nie przypadkiem znajdują się na pierwszym miejscu tabeli I ligi.

Rafał Krząpa
Rafał Krząpa

Do niedzielnego pojedynku z ŁKS-em szkoleniowiec gospodarzy Wojciech Stawowy desygnował na boisko swoją żelazną jedenastkę. W poprzednim spotkaniu z Sandecją trener był zmuszony do pewnych korekt w składzie, z uwagi na kontuzje i kartki, jednak na mecz z łodzianami, wszyscy zawodnicy stanowiący trzon zespołu byli do jego dyspozycji. Gorzej wyglądała kwestia ławki rezerwowych, bowiem z powodu urazów szkoleniowiec miał tylko pięciu piłkarzy na ławie.

Szkoleniowiec gości Andrzej Pyrdoł był w bardziej komfortowej sytuacji niż jego rywal. W spotkaniu z Gieksą nie mógł tylko skorzystać z usług Marcina Mięciela, który musiał pauzować za czerwoną kartkę. Do gry po pauzie powrócił Dariusz Kłus. Ponadto po kontuzji na ławce pojawił się Brain Obem.

Spotkanie rozpoczęło się od ataków Gieksy. Już w 5. minucie świetną okazję zmarnował Jacek Kowalczyk, który fatalnie skiksował po świetnym dośrodkowaniu Piotra Plewni. Odpowiedź ze strony ŁKS-u była natychmiastowa, Krzysztof Mączyński zdecydował się na strzał z ok. 25 metrów, ale po jego uderzeniu futbolówka przeleciała metr obok słupka GKS-u. Już minutę później świetną okazję zmarnował Michał Zieliński, który strzelał niecelnie głową po dośrodkowaniu Tomasza Sokołowskiego. Kolejne minuty to ciągły napór Gieksy, jednak swoich okazji nie wykorzystali Grzegorz Goncerz, oraz popularny "Sokół".

W 10. minucie znakomitą okazję do strzelenia bramki miał Przemysław Pitry, ale piłkę po jego uderzeniu z linii bramkowej wybił Bogusław Wyparło. Kilka chwil później w kolejnej dogodnej sytuacji znalazł się Zieliński, ale ponownie niecelnie uderzał na bramkę ŁKS-u. W końcu łódzka twierdza padła, a jej zdobywcą został Janusz Dziedzic. Ambitnie na własnej połowie piłkę odzyskał Zieliński, który zagrał do Goncerza, ten podał do biegnącego na prawym skrzydle Pawła Olkowskiego. Prawy obrońca Gieksy dośrodkował w pole karne ŁKS-u, a tam na raty Wyparłę pokonał Dziedzic. Było 1:0 dla GKS-u!.

Po strzeleniu bramki gospodarze bardzo chcieli podwyższyć rezultat. W sytuacji sam na sam z golkiperem ŁKS-u znalazł się Goncerz, ale jego szarżę w ostatniej chwili zatrzymał jeden z defensorów gości. Szczęście sprzyjało ŁKS-owi, bowiem po dośrodkowaniu Plewni z rzutu rożnego główkował Pitry, ale po jego uderzeniu piłkę z linii bramkowej wybił jeden z obrońców gości, przy dobitce Zielińskiego znakomitą interwencją popisał się Wyparło.

Sygnał do ataku ŁKS-owi dał Bartosz Romańczuk, który próbował pokonać Macieja Wierzbickiego, jednak po jego strzale piłka przeleciała tuż obok słupka. Kilka chwil później w dogodnej sytuacji znalazł się Marcin Smoliński, ale jego akcję w ostatniej chwili przerwał Sokołowski. W 22. minucie umiejętności Wierzbickiego sprawdził Mączyński, ale golkiper Gieksy sparował uderzenie piłkarza ŁKS-u. W 27. minucie zagotowało się w polu karnym gospodarzy. Obrońcy GKS-u nie potrafili wybić futbolówki z własnego pola karnego, jednak ani Smoliński, ani Jakub Kosecki nie potrafili w tym zamieszaniu oddać strzału.

Podopieczni Wojciecha Stawowego przebudzili się w 34. minucie. Po dośrodkowaniu Plewni z rzutu rożnego na krótki słupek nabiegał Gabriel Nowak, ale piłka po jego uderzeniu głową minimalnie minąła słupek bramki Wyparły. Kilka minut później ponownie na bramkę Wierzbickiego z dystansu strzelał Romańczuk, ale piłkarz gości nie trafił w światło bramki. Pod koniec pierwszej połowy bramkarz Gieksy za długo przetrzymał piłkę w polu karnym, doskoczył do niego Kosecki i próbował odebrać piłkę. Na szczęście dla gospodarzy golkiper wybił piłkę daleko od własnej bramki.

Druga część gry rozpoczęła się od zdecydowanych ataków ŁKS-u. Po dośrodkowaniu Piotra Klepczarka z lewej strony, jeden z jego kolegów zgrał piłkę głową do Koseckiego, a ten pokonał bezradnego Wierzbickiego, było 1:1! Już 5 minut później było 2:1 dla gości. Na uderzenie z rzutu wolnego z pozornie niegroźnego miejsca zdecydował się Romańczuk. Po jego strzale z prawej strony pola karnego piłka przeleciała między nogami obrońców gospodarzy i ku zaskoczeniu Wierzbickiego wpadła do siatki przy krótkim słupku. Trzeci gol ponownie padł po stałym fragmencie gry. Tym razem przy linii autowej z lewej strony pola karnego futbolówkę ustawił sobie Mączyński, który idealnie zakręcił piłkę i pokonał golkipera gospodarzy, było 3:1. Następne minuty to ciągłe ataki gości. Gieksa wygląda na zagubioną, bez pomysłu na dalszą grę.

Po stracie trzeciej bramki morale w Gieksie bardzo spadły, goście również nie kwapili się, aby atakować swoich rywali. Kolejne minuty to głównie walka w środku pola. W 73. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Dziedzic, który ograł dwóch obrońców gości i uderzył na bramkę Wyparły, jednak futbolówka po jego strzale odbiła się od bocznej siatki. Kolejna sytuacja warta odnotowania miała miejsce dopiero w 84. minucie, kiedy Klepczarek przebiegł lewym skrzydłem kilkadziesiąt metrów, po czym zdecydował się na strzał, jednak podobnie jak po strzale Dziedzica, piłka zatrzymała się na bocznej siatce.

Pod koniec gospodarze próbowali jeszcze odgryźć się ŁKS-owi, jednak Pitry nie wykorzystał dobrej okazji do zdobycia bramki. Piłka po jego uderzeniu poszybowała metr nad poprzeczką Wyparły. W końcowych minutach kolejny raz zespół do walki próbował poderwać Dziedzic, który uderzał z dystansu, ale po jego strzale piłka ponownie minęła światło bramki.

Oba zespoły zagrały dwie różne połowy. W pierwszej części gry GKS był górą i zdecydowanie przeważał na boisku. Gdyby nie kilka niecelnych strzałów i szczęście ze strony gości, gospodarze powinni prowadzić wyżej. Po przerwie Gieksa nie istniała na boisku. ŁKS narzucił im swoje tempo gry i przeważał pod każdym względem na murawie. Wydaje się, że gospodarze przespali pierwsze 15 minut drugiej części gry i przypłacili to porażką. Podopieczni Andrzeja Pyrdoła zwyciężyli zasłużenie.

W następnej kolejce GKS Katowice zmierzy się z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, natomiast w Łodzi gospodarze podejmą Sandecje Nowy Sącz.

GKS Katowice - ŁKS Łódź 1:3 (1:0)
1:0 Dziedzic 13'
1:1 Kosecki 49'
1:2 Romańczuk 53'
1:3 Mączyński 58'

Składy:

GKS Katowice: Wierzbicki - Olkowski, Kowalczyk, Nowak, Sokołowski, Goncerz (65' Szala), Sadowski (56' Piechniak), Plewnia, Dziedzic, Pitry, Zieliński.

ŁKS Łódź: Wyparło - Łabędzki, Klepczarek, Mowlik, Gieraga, Kłus, Romańczuk, Smoliński (76' Obem), Mączyński, Kosecki (90' Salski), Kujawa.

Żółte kartki: Goncerz (GKS) - Smoliński, Romańczuk, Kłus (ŁKS).

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Widzów: 3800.

Najlepszy zawodnik GKS-u: Dziedzic.

Najlepszy zawodnik Kolejarza: Romańczuk.

Najlepszy zawodnik meczu: Romańczuk (ŁKS).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×