Saidi Ntibazonkiza jednym z problemów Cracovii?

Saidi Ntibazonkiza miał być gwiazdą nie tylko Cracovii, ale i całej ekstraklasy. Sprowadzony za 700 tys. euro z holenderskiego NEC Nijmegen skrzydłowy na razie jednak rozczarowuje i już zdążył podpaść nowemu trenerowi Pasów, Jurijowi Szatałowowi.

Na sprowadzenie 23-letniego Burundyjczyka krakowski klub przeznaczył rekordową w swojej historii kwotę, a prezes Janusz Filipiak przeznacza też sporą sumkę na jego miesięczną pensję (ok. 15 tys. euro + premie). Jednak na razie Ntibazonkiza nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Być może balon oczekiwań względem niego został nabity do granic absurdu, ale w końcu rzadko zdarza się, by podstawowy zawodnik drużyny z mocnej europejskiej ligi przenosił się do Polski.

Tymczasem Ntibazonkiza błysnął tylko w swoim debiucie w barwach Cracovii. Na początku sierpnia robił, co chciał z obrońcami i pomocnikami Śląska Wrocław, ale pod koniec meczu doznał kontuzji mięśnia dwugłowego. Rehabilitacja zbiegła się w czasie z ramadanem (Saidi jest muzułmaninem i ściśle przestrzega postu), więc jego powrót do pełni zdrowia przeciągał się. Po miesiącu wrócił na spotkanie z Górnikiem Zabrze, w którym zanotował asystę przy golu Radosława Matusiaka, ale nie brylował tak, jak w debiucie.

W kolejnych meczach Ntibazonkiza równał w dół, ale zawsze grał 90 minut. Rafał Ulatowski widząc w nim potencjał, ale także biorąc pod uwagę, że znalazł się w innej rzeczywistości, roztaczał nad nim niemal ojcowską opiekę, wożąc go między innymi na zabiegi do fizjoterapeuty, a ze zgrupowania reprezentacji Burundi mógł wrócić do Krakowa cztery dni po rozegraniu spotkania z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Ten jednak nie potrafił na boisku odwdzięczyć się za zaufanie. Z Zagłębiem Lubin i Polonią Warszawa seryjnie marnował znakomite okazje strzeleckie. Na razie jego dorobek to wspomniana asysta z Górnikiem Zabrze i gol strzelony Ruchowi Chorzów. Niektórzy jednak zapisują to trafienie Bartłomiejowi Dudzicowi, który ostatni dotknął piłki zanim wpadła do bramki.

Pozycja Ntibazonkizy została zachwiana wraz ze zwolnieniem Ulatowskiego. W ostatnim spotkaniu z Polonią Bytom Cracovię tymczasowo prowadził Marcin Sadko, który nie bał się ściągnąć Burundyjczyka przed końcowym gwizdkiem. Reakcja zawodnika? Foch, nie podanie ręki trenerowi i udanie się od razu do szatni, a wszystko z wysokości trybun obserwował Jurij Szatałow, który dzień później został nowym trenerem Pasów.

- Nie ma gwiazd. Gwiazdy są na niebie. Jeśli są w Cracovii, to szybko się to zmieni i kto będzie "gwiazdował" na boisku, to od tego jest Młoda Ekstraklasa. Tam można sobie poprawić humor. Można też pobiegać w lesie. Dostałem pierwszy sygnał, że z Saidim jest problem tutaj - mówi Szatałow. - To nie podanie ręki trenerowi, to dla mnie zły sygnał. Według mnie lepiej wystawić potencjalnie słabszego zawodnika, który będzie harował i który dostosuje się do taktyki, niż zawodnika, który gra pod siebie, nie słucha trenera, drużyny i nie współpracuje - zastrzega szkoleniowiec.

Źródło artykułu: