Debiut marzenie
Co prawda debiut na boiskach ekstraklasy Michał Jonczyk miał już za sobą, ale w starciu z Polonią Bytom młody skrzydłowy po raz pierwszy wybiegł w wyjściowej jedenastce Górnika. Debiut w nowej roli 18-letniemu zawodnikowi wyszedł jak marzenie. Był jednym z głównych motorów napędowych beniaminka ekstraklasy i strzelił bramkę, która zapewniła zabrzanom zdobycz punktową w tym spotkaniu.
Po meczu były gracz Sandecji nie miał jednak wesołej miny. - Bramka cieszy połowicznie - przyznał. - Znacznie bardziej to trafienie cieszyłoby wtedy, gdyby dało nam komplet punktów - dodał ambitny zawodnik, który sobotni występ przypłacił kontuzją przyczepu udowego więzadeł pobocznych i w rundzie jesiennej nie wybiegnie już na boisko.
Trauma trwa
Po raz ostatni Polonia wywiozła z Zabrza komplet punktów w listopadzie 1965 roku, czyli dokładnie 45 lat temu. W sobotni wieczór bytomianie mieli wyborną okazję, by pokonać osłabionego Górnika na jego terenie i przełamać zabrzańską traumę. Niebiesko-czerwonym cel udało się zrealizować połowicznie, bo nie przegrali, ale też musieli obejść się smakiem.
Ostatecznie do Bytomia Polonia wróciła z cennym punktem, który pozwolił jej utrzymać przewagę nad strefą spadkową. Górnik z kolei stracił w ligowej tabeli pozycję na rzecz Legii, która pewnie rozprawiła się na własnym stadionie z liderem z Białegostoku.
Bramofurty znów zawiodły
Problemów Górnika z bramofurtami nie widać końca. W sobotę system odpowiadający za identyfikację kibiców znów zawiódł i wielu kibiców nie mogło obejrzeć spotkania od pierwszego gwizdka sędziego. Ci fani, którym szczęście sprzyjało solidaryzowali się z kolegami zza płotu. - System Wasko wielkie fiasko - dało się słyszeć przy Roosevelta po raz kolejny w tym sezonie.
Dyrektorskie odwiedziny
Sobotnie spotkanie było szczególnie miłe dla Tomasza Wałdocha. Dyrektor sportowy Górnika mecz oglądał z perspektywy trybun wraz ze swoją małżonką, która na kilka dni przyjechała z Niemiec do Polski. Były reprezentant Polski na pewno nie musiał się wstydzić za grę zawodników, których sprowadził do Zabrza tego lata. Dublerzy zaprezentowali się bowiem z przyzwoitej strony, godnie zastępując na boisku zawodników zawieszonych za kartki i rekonwalescentów.
Matuzalem z Roosevelta
W 11. minucie spotkania miała na boisku miejsce akcja, dla której warto było przyjść w pochmurne sobotnie popołudnie na stadion przy Roosevelta. Z rzutu wolnego z prawej strony boiska piłkę wrzucał Mariusz Magiera, a w ekwilibrystyczny sposób piętką uderzał Mariusz Jop. Piłka z pewnością wpadłaby do siatki, gdyby nie doskonała interwencja Szymona Gąsińskiego.
Po meczu były defensor Wisły musiał być mieć mieszane uczucia. Z jednej strony pokazał, że nie tylko potrafi świetnie bronić, ale także groźnie atakować, zaś z drugiej był bliski strzelenia bramki podobnej do tej, jaką strzelił Brazylijczyk Matuzalem.
Trzecie podejście
Polonię z ławki rezerwowych po raz drugi poprowadził Jan Urban. Świetny przed laty zawodnik Górnika jako trener przyjechał do Zabrza po raz trzeci. Wcześniej dwukrotnie gościł na stadionie im. Ernesta Pohla prowadząc Legię, za każdym razem wygrywając 3:0. W sobotę bytomska drużyna nie dała się pokonać Górnikowi, choć ostatnie dwa spotkania obu drużyn na tym stadionie kończyły się dla niej tęgim laniem (4:0, 2:0).
- W tym sezonie przynoszę Górnikowi szczęście. Wszystkie mecze, które obserwowałem z trybun Górnik wygrywał. Może nie powinienem jechać do Zabrza? - pytał retorycznie przed meczem szkoleniowiec drużyny z Olimpijskiej. Zdecydował się jednak jechać i jak się okazuje, był to strzał w dziesiątkę.
"Mania" się doczekał
Cztery miesiące na debiut na boiskach ekstraklasy czekał Maciej Mańka. 21-letni obrońca pojawił się na boisku na ostatni kwadrans sobotnich derbów Śląska, zastępując na prawej stronie defensywy Michała Pazdana. Były zawodnik GKS-u Tychy co prawda nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich możliwości, ale na pewno dał trenerowi wyraźny znak, że ten nie powinien go skreślać.
Róg znaczy gol
Polonia nie była w stanie ani razu zagrozić bramce Górnika z gry. Najlepsze sytuacje bytomianie mieli w tym meczu po stałych fragmentach gry. Jeszcze w pierwszej połowie z rzutu wolnego w poprzeczkę huknął David Kobylik. W drugiej części gry bytomianie zdołali doprowadzić do wyrównania za sprawą samobójczego trafienia Mariusza Magiery, któremu „asystował” Adam Marciniak.
Chwilę później groźnie główkował Mateusz Żytko po, a jakże, dośrodkowaniu Kobylika z rzutu rożnego. Stałe fragmenty są w tym sezonie kluczowym aspektem przemawiającym na korzyść drużyny z Olimpijskiej.
Zmiana warty
Do swoistej zmiany warty doszło w bramce Górnika. Broniącego w ostatnich meczach bez zarzutu Adama Stachowiaka dość niespodziewanie zastąpił Sebastian Nowak. - Mamy w kadrze dwóch, a nawet trzech wysokiej klasy bramkarzy. Wszyscy oni prezentują wysoki poziom i rywalizują o miejsce w składzie. Przy obsadzie bramki na to spotkanie zadecydowała ciężka praca na treningach, jaką wykonał Sebastian - wyjaśnił Adam Nawałka.
Dla rosłego golkipera był to powrót do pierwszej jedenastki w meczu ligowym po 2,5 miesiąca przerwy. Wcześniej 28-letni zawodnik bronił bramki Górnika w starciu 3. kolejki ekstraklasy z Arką Gdynia (0:2). Potem dostał jeszcze szansę w meczu Pucharu Polski z Lechią Gdańsk, ale i tym razem drużyna schodziła z boiska pokonana (0:2).
Kogut dla "Jonia"
Strzelec jedynej bramki dla Górnika, Michał Jonczyk został po meczu wybrany najlepszym piłkarzem na boisku i od najwierniejszego sympatyka Trójkolorowych, Stanisława Sętkowskiego otrzymał klatkę z dorodnym, żywym kogutem.
- Mam nadzieję, że pan Stasiu oprzyrządzi go i zawiozę mięso mamie. Ona gotuje wspaniały rosół - mówił ze śmiechem młody zawodnik beniaminka ekstraklasy.