Walka o awans wcale nie musi być abstrakcją - rozmowa z bramkarzem Ruchu Radzionków Sewerynem Kiełpinem

Seweryn Kiełpin w bieżących rozgrywkach jest podstawowym bramkarzem Ruchu Radzionków. W rozegranych spotkaniach na własnym stadionie golkiper Ruchu nie został jeszcze pokonany przez rywali. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o ostatnich meczach, sytuacji w klubie oraz kwestii awansu do ekstraklasy.

Rafał Krząpa: Chyba przed rozpoczęciem rozgrywek obecne szóste miejsce po prawie połowie sezonu wzięlibyście w ciemno.

Seweryn Kiełpin: Na pewno jak na beniaminka nie jest to złe miejsce. Mamy młody skład i większość chłopaków z naszego zespołu debiutowała dopiero w I lidze. Dlatego początki były różne. Nie pokazywaliśmy tego, na co naprawdę nas stać, bo potrzebowaliśmy czasu, by trochę okrzepnąć. Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego też dziś jesteśmy na 6. miejscu. Stawiamy sobie wyższe cele i na dzień dzisiejszy myślimy o tym, by powalczyć o 5. lokatę.

Ostatnie dwa trudne spotkania okazały się dla was zwycięskie.

- Na pewno zwycięstwo z Piastem Gliwice zaskoczyło wszystkich, ale nas samych niekoniecznie. Tak jak mówiłem mamy bardzo dobry zespół i jeśli każdy zagra na swoim poziomie, to nie ma w tej lidze drużyny, której moglibyśmy się obawiać. Cieszy bardzo sobotnie zwycięstwo po długiej niemocy wyjazdowej, a mnie szczególnie zachowanie czystego konta. Zagraliśmy konsekwentnie z tyłu. W przodzie dysponujemy bardzo mocną siłą, więc bramki musiały paść.

Z perspektywy czasu, która z tych potyczek okazała się trudniejsza?

- Do każdego meczu staramy się przygotować tak samo, czyli nie dzieląc rywali w kategoriach gorszy czy słabszy. Wiadomo, że gdy tydzień temu graliśmy z Piastem, spodziewaliśmy się arcytrudnego spotkania. Przyjeżdżała do nas drużyna dotychczas niepokonana w tej lidze i na pewno czuliśmy przed nią respekt, aczkolwiek nie baliśmy się. Mecz był trudny, ale ułożył się po naszej myśli. Mecz wyjazdowy w Poznaniu traktowaliśmy w kategoriach "musimy przełamać się w końcu na wyjeździe". Presja była duża, stadion piękny, więc nikt specjalnie nie musiał nas mobilizować. Nie chcę oceniać, który mecz był trudniejszy, bo oba były dla nas bardzo ważne.

Wydaje się, że po meczu z Wartą zaczniecie w końcu odnosić zwycięstwa na wyjeździe.

- Dotychczas w meczach wyjazdowych zawsze czegoś brakowało. Wydaje mi się, że zazwyczaj brakowało nam koncentracji w początkowych fazach meczu i przekonania o własnej sile. Prawda jest taka, że w Polkowicach mogliśmy powalczyć o komplet punktów, a pechowo przegraliśmy. W potyczce z Flotą, gdyby mecz ułożył się dla nas trochę lepiej, też mogliśmy powalczyć o zwycięstwo. O Dolcanie nie ma co wspominać, bo tego co tam wyprawialiśmy przez pierwsze pół godziny, nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Reasumując, gdybyśmy byli bardziej skoncentrowani na wyjazdach i mieli trochę więcej szczęścia, moglibyśmy dzisiaj spokojnie walczyć o najwyższą klasę rozgrywkową. Mam nadzieję, że mecz z Wartą pomógł nam odblokować się w pojedynkach wyjazdowych i teraz będziemy już punktować nie tylko u siebie.

Do końca rundy pozostały tylko dwie kolejki. Czego oczekujecie po spotkaniach z Górnikiem Łęczna i Podbeskidziem?

- Oczekiwania są najwyższe, jakie możemy sobie postawić w tych meczach, czyli zdobycie kompletu punktów. Mamy bardzo ambitny zespół, który wysoko zawiesza sobie poprzeczkę. Na pewno czekają nas bardzo trudne mecze. Zrobimy wszystko, żeby wygrać, a jak będzie, to zweryfikuje boisko.

Czy po tych ostatnich dobrych meczach pojawiła się w waszych głowach taka myśl "gramy o ekstraklasę"?

- Tak jak wspomniałem, gdybyśmy lepiej prezentowali się w tej rundzie w meczach wyjazdowych, zapewne bylibyśmy w pierwszej trójce. Głupio potraciliśmy sporo punktów. Teraz jesteśmy na 6. miejscu i myślimy tylko o następnym spotkaniu, żeby po nim dopisać kolejne trzy punkty.

Możesz rozwinąć kwestię gry na własnym boisku i na wyjazdach? Bilans spotkań jest diametralnie różny. U siebie jeszcze nie przegraliście, natomiast na wyjeździe odnieśliście dwa zwycięstwa i doznaliście pięciu porażek.

- Ciężko mi to wytłumaczyć. W najprostszych słowach powiedziałbym, że u siebie gramy swoją piłkę, a w meczach wyjazdowych często myślami byliśmy wszędzie, ale nie na boisku. Używam sformułowania "byliśmy", ponieważ w meczu z Wartą zagraliśmy już tak jak tego od siebie oczekujemy. Mam nadzieję, że podtrzymamy wysoką formę do końca tej rundy.

Przy Narutowicza bronisz doskonale. Na własnym stadionie nie puściłeś jeszcze bramki! Z kolei na wyjeździe aż 15 razy wyciągałeś piłkę z siatki.

- W pierwszym meczu z Kluczborkiem u siebie (1:1) nie grałem z powodu kontuzji. Nie uważam jednak, żeby moja forma była zależna od miejsca rozgrywania meczu. Tak jak już wspominałem, cała drużyna w meczach wyjazdowych prezentowała się poniżej oczekiwań. Bramkarz to ostatnia instancja i czasami ciężko się broni, jeśli widać gołym okiem, że z drużyną coś jest nie tak. To nie jest sport indywidualny i jeśli cała drużyna gra gorzej, to i bramkarzowi jest trudniej.

Jak skomentujesz wasze zachowanie przed meczem z Piastem?

- Moim zadaniem jest gra w piłkę. Staram się to robić najlepiej jak potrafię. O piłce mogę rozmawiać, ale sprawy pozaboiskowe wolałbym zostawić bez komentarza.

Ja pójdę o krok dalej. Czy poprawiła się jakoś wasza sytuacja po tym proteście?

- Nie, nasza sytuacja nie zmieniła się.

Czy po tak dobrych występach dochodzą do ciebie jakieś słuchy o zainteresowaniu innych klubów?

- Jak na razie zostały dwa mecze do rozegrania i koncentruję się tylko na tym. Po zakończeniu rundy będzie czas na podsumowanie i ocenę. Moje wypożyczenie dobiega końca z grudniem 2010 roku. Na pewno czeka mnie sporo niełatwych rozmów.

Chciałbyś pozostać w Radzionkowie?

- Podoba mi się atmosfera w szatni, jest naprawdę świetna. Kibice są z nami i okazują to często na meczach. Podoba mi się praca ze sztabem szkoleniowym, ale jest wiele rzeczy, które powinny ulec diametralnej poprawie. To z pewnością każdy zainteresowany wie. Jeśli te kwestie ulegną poprawie, to jak najbardziej chciałbym pozostać w Radzionkowie.

Czy w klubie dochodzą jakieś sygnały od działaczy o chęci awansu do ekstraklasy?

- Nasz prezes jest tak samo jak i my bardzo ambitnym człowiekiem. Wieszamy sobie wysoko poprzeczkę. Jest wiele spraw, które muszą ulec poprawie, a wtedy walka o awans wcale nie będzie taką abstrakcją.

Uważasz, że w obecnym składzie realny jest awans?

- Mamy mocną paczkę, która z meczu na mecz gra coraz lepiej. Umiejętności są adekwatne do walki o awans, tylko nie zawsze idzie za tym głowa. Często jest tak, że już w szatni przegrywa się mecz. Wiadomo, trudniej z tym problemem radzą sobie młodzi piłkarze. Czas gra na naszą korzyść i wydaje mi się, że widać to również na boisku.

Komentarze (0)