Mateusz Możdżeń: Remis jak porażka

Beznadziejna pierwsza połowa i przebudzenie po przerwie - tak w skrócie można opisać postawę Lecha w zaległym spotkaniu z Polonią Warszawa. Kolejorz odrobił dwa gole straty i wywalczył remis, ale i tak nie może być zadowolony, co podkreślał po ostatnim gwizdku sędziego Mateusz Możdżeń.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

- W pierwszej części meczu spisywaliśmy się fatalnie, natomiast po zmianie stron zaczęliśmy grać tak jak w Lidze Europejskiej. Ostatecznie mamy zaledwie remis, który tak naprawdę jest porażką. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla naszego marazmu sprzed przerwy - ocenił Mateusz Możdżeń.

W drugich 45 minutach nastąpiła metamorfoza w grze Kolejorza. - Nie wiem, jakie słowa padły w szatni. Nie miałem okazji posłuchać trenera, bo rozgrzewałem się na boisku. Musieliśmy ruszyć do przodu, gdyż na tablicy wyników było 0:2. Nie mieliśmy już nic do stracenia, należało się odkryć i walczyć o odrobienie strat. Dziwne, że przebudzenie nastąpiło dopiero po przerwie - dodał młody pomocnik.

W jakim nastroju byli lechici tuż po meczu? Cieszyli się z doprowadzenia do remisu, czy też ubolewali, że ostatecznie na ich konto powędrowało tylko jedno oczko? - Szanujemy ten rezultat, bo przegrywaliśmy już dwoma bramkami. Jednak taka zdobycz nic nam nie daje. Nikomu nie było do śmiechu, czuliśmy się tak jakbyśmy przegrali - zakończył Możdżeń.

W środę 19-letni pomocnik zaliczył trzeci ligowy występ w tym sezonie i choć tym razem zagrał najdłużej (45 minut), to nie zdołał wpłynąć na wynik rywalizacji.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×