Bartosz Zimkowski: Jak Pan skomentuje remisowe spotkanie z Zagłębiem Lubin?
Tomasz Wróbel: Można powiedzieć, że kibice zobaczyli w tym meczu całkiem dobre widowisko, szczególnie w pierwszej połowie w wykonaniu Bełchatowa i drugiej Zagłębia. Fani nie powinni być zawiedzeni.
Podobne zdanie - co do dwóch różnych połów - mają piłkarze Zagłębia.
- Powiem tak: w pierwsze połowie zagraliśmy bardzo konsekwentnie, realizowaliśmy założenia taktyczne i z tego powodu Zagłębie nie stwarzało sobie sytuacji. W drugiej połowie to chyba rywale zagrali bardzo dobrze, a my tak źle. Miedziowi mieli więcej z gry i przy odrobinie szczęścia mogli ten mecz wygrać.
Bohaterami są ostatnio nie gracze, ale kibice Zagłębia.
- W czasie meczu nie można się tak bardzo koncentrować co śpiewają, ale ja uważam, że było głośno i to jest najważniejsze. Niektóre wyzwiska pod adresem - bodajże zarządu - nie były miłe.
Nie wie pan co się działo na meczu z Widzewem.
- Nie miałem takiej możliwości (śmiech). A tak na poważnie, to ciężko jest mi wypowiadać się na temat tej sytuacji. Kibice i zarząd powinni żyć w zgodzie. Jestem przekonany, że minie chwilka czasu i obie strony znajdą wspólny język.
Wracając do meczu. 1:1 to wynik sprawiedliwy?
- Chyba tak. Tak jak wcześniej mówiłem: pierwsza połowa była nasza, druga Zagłębia, ale przy odrobinie szczęścia i fantastycznych obronach Sapeli to mogło być różnie.
Był karny na Plizdze?
- Z mojej perspektywy nie było ewidentnie rzutu karnego, dlatego wówczas uważałem, że Plizdze należy się żółta kartka. Jednak później rozmawiałem o tej sytuacji i niektórzy mówili, iż karny był. Jednak z mojego punktu widzenia na boisku i sędziego także, "jedenastka" się rywalom nie należała.
To wasz pierwszy remis na wyjeździe.
- Ja chcę się wypowiadać tylko o meczach, w których ja osobiście grałem. Cieszę się, że dzisiaj ze mną w składzie zremisowaliśmy.
Rozmawiałem z Mateuszem Bartczakiem, który zanim zaczął się wypowiadać to musiał zrzucić z siebie sporo piasku. Panu przeszkadzała w grze murawa?
- Nie, nie (śmiech). W swoim życiu grałem już na zdecydowanie gorszych boiskach, więc ja mogę zachwalać. Z góry można powiedzieć, że wygląda to cudownie, ale jeżeli już się gra, to na pewno są jakieś niedociągnięcia. Jest sporo tego piasku. Tak jak jednak mówiłem: gdyby wszystkie nasze boiska były w takim stanie, to poziom naszej ligi byłby wyższy.
Wie pan ile ton wysypano na murawę?
- Nie wiem i nie chcę strzelać (śmiech).
39 ton.
- O! To dlatego z góry to boisko wygląda całkiem inaczej niż z dołu. To trochę jak piaskownica. Jednak naprawdę uważam, że nie jest tak źle, jak to niektórzy mówią.
Jest pan zaskoczony tak dobrą formą GKS-u w tym sezonie? Byliście skazywani na dużo niższą pozycję niż zajmujecie obecnie.
- Wcale nie jestem zdziwiony. Wiedziałem, że dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy i dobrze zaczęliśmy sezon. W pierwszych meczach grał trzon drużyny i zdobywaliśmy punkty. Później było już trochę inaczej. Pojawiły się kontuzje, kartki, jakieś zmiany w składzie i wyszło tak jak wyszło.
Jaki cel sobie stawiacie na koniec roku?
- Osobiście stawiam sobie taki, żeby być minimum w pierwszej piątce. Fajnie byłoby, gdybyśmy zajęli wyższe miejsce, bo byłby jakiś progres w porównaniu do poprzednich sezonów.
Żeby to osiągnąć to trzeba pokonać Polonię Warszawa - waszego kolejnego przeciwnika.
- To będzie ciężki mecz. Polonia to zespół ciekawy i nieobliczalny, ale wydaje mi się, że też potrzebuje czasu na zgranie się wszystkich piłkarzy. Jest szansa na zwycięstwo. Gramy z nimi u siebie, a tu nikogo nie można się obawiać. Wygramy z najlepszymi, czemu więc nie mielibyśmy pokonać Polonii?
Ponieważ ostatnio padła twierdza Bełchatów. Porażka ze Śląskiem zatrzymała dobrą passę.
- Padła, ale takie passy zawsze kiedyś mają swój koniec. Trzeba zacząć następną.
Pan rywalizuje z Marcusem Da Silvą na prawej stronie pomocy. Jaki jest to piłkarz?
- Nie chciałbym wypowiadać się na ten temat. Odkąd jestem w Bełchatowie to nigdy nie czułem się gorszy od zawodnika występującego na mojej pozycji.
Do kiedy ma pan ważny kontrakt?
- Do lata następnego roku.
Co dalej?
- Zobaczymy. Na razie nie rozmawiam z nikim, ponieważ warunki kontraktu są takie, że negocjacje z innym zespołem mogę zacząć dopiero 1 stycznia. W Bełchatowie też lekko drgnęły nasze rozmowy. Na pewno Bełchatów ma pierwszeństwo.
Jest pan na tyle dobrym piłkarzem, że oferty ze słabszych klubów niż GKS Bełchatów należy odrzucić. Lech, Legia, Wisła?
- Nie chcę na razie nic mówić i tak będzie lepiej.
Szansa na zagraniczny transfer jest?
- Szansa jest zawsze.
Chciałby pan zostać w Bełchatowie?
- Chciałbym, bo uważam, że jest tutaj dobra drużyna. Klub jest stabilny i pozostaje tylko grać. Należy się cieszyć z tego, iż drużyna jest w czołówce. Muszę też jeszcze zobaczyć, jak będą przebiegały rozmowy kontraktowe innych kolegów z zespołu, bo umowa nie tylko mi się kończy. Ważne, żeby trzon drużyny został.