W ubiegły wtorek piłkarze dowiedzieli się, że Comarch - 49-procentowy udziałowiec MKS Cracovia SSA i główny sponsor - nie przelał na klubowe konto pieniędzy mających pokryć wydatki na ich wynagrodzenia. Z związku z tym zawodnicy postanowili wydać oświadczenie, w którym zapewnili, że "mimo nie wywiązywania się ze zobowiązań kontraktowych wobec nich przez klub, będą realizować program treningowy nakreślony przez trenera. Będą wykonywać swoje obowiązki najlepiej, jak potrafią. Dołożą wszelkich starań, aby wyniki osiągane przez drużynę były, jak najlepsze". Prezes klubu, a zarazem prezes zarządu i główny udziałowiec Comarchu, prof. Janusz Filipiak dla SportoweFakty.pl tak skomentował zaistniałą sytuację: - Nie mam akceptacji w Comarch, żeby przelać pieniądze do Cracovii. Zarząd jest wkurzony i napadają na mnie ludzie. W firmie nie ma zachwytu, że daję pieniądze na Cracovię. Takie to oświadczenie jest - dla mnie powiem szczerze - zabawne. Co oni piszą? Że będą grali i będą się starali? Doprawdy piękne oświadczenie. Według mnie to oświadczenie jest dyskwalifikujące dla osób, które je wydały. Sorry, że tak mówię o własnych piłkarzach. Sygnatariuszami pisma byli kapitan drużyny, Arkadiusz Radomski oraz członkowie rady drużyny, Marcin Cabaj, Radosław Matusiak, Piotr Polczak i Bartosz Ślusarski.
Równo tydzień później Matusiak, Ślusarski oraz Hesdey Suart zostali oddelegowani do treningów z zespołem Młodej Ekstraklasy. Jak nieoficjalnie udało się ustalić portalowi SportoweFakty.pl, Matusiak i Ślusarski stali się kozłami ofiarnymi, a ukaranie ich jest zemstą ze strony zarządu klubu za zeszłotygodniowe oświadczenie. Z pism, które we wtorek otrzymali od przełożonych, mieli dowiedzieć się, że zostali ukarani za nadszarpnięcie wizerunku klubu, a obok przesunięcia do drużyny młodzieżowej zostali także ukarani finansowo.
Samoistnie nasuwa się pytanie: czemu tylko ta dwójka została ukarana, skoro pod oświadczeniem podpisało się pięciu zawodników reprezentujących całą drużynę? Sami zainteresowani nie chcą o tym rozmawiać. Krótko ucinają temat i unikają rozmów z dziennikarzami. - Nie chcę tego komentować. Proszę zwrócić się do zarządu - mówi Matusiak. Również trener Jurij Szatałow nie wypowiada się w tej sprawie: - Nie komentuję decyzji zarządu. We wtorek popołudniu pojawiły się informacje o tym, że szkoleniowiec podał się do dymisji, której zarząd klubu nie przyjął. - Nie potwierdzam - odpowiada enigmatycznie. Nieoficjalną drogą dowiedzieliśmy się, że za ruchy kadrowe przeprowadzane ponad jego głową szkoleniowiec faktycznie zagroził prezesowi dymisją, ale na razie pozostanie na stanowisku.
Matusiak i Ślusarski zjawili się na wtorkowym wieczornym treningu pierwszej drużyny przy Kałuży 1. Chociaż nie wyszli z kolegami na murawę, a jedynie ćwiczyli na siłowni, można wnioskować, że szkoleniowiec Pasów jest po ich stronie. - Są odsunięci i nie będą grać z GKS-em Bełchatów. Powiem tak - to ciekawi piłkarze. Czy będzie to duże osłabienie? Nie możemy obrażać innych zawodników, bo jeśli byłyby dwie kontuzje, to już inni nie mają prawa grać? Jeśli zapadła taka decyzja, to inni zawodnicy muszą się sprężyć.
"Sabotaż"
Inaczej wygląda sprawa z Suartem, którego do Młodej Ekstraklasy suwerennie przesunął Szatałow. Holender podpadł trenerowi już w derbach Krakowa, kiedy został ściągnięty z boiska już w 39. minucie gry. Kolejny mecz z Widzewem Łódź wychowanek Feyenoordu Rotterdam oglądał z ławki rezerwowych, ale przeciwko Jagiellonii Białystok otrzymał kolejną szansę gry, której nie wykorzystał. - To jest moja decyzja. Nie zaangażował się w mecz, a to jest dla mnie najgorsza sprawa. To jest dla mnie sabotaż i dlatego został odesłany do Młodej Ekstraklasy. Jak zrozumie, to może wróci - dosadnie tłumaczy opiekun Pasów i dodaje: - Piłka może odskoczyć, coś może nie wychodzić, ale jeśli piłkarz nie jest zaangażowany, nie chce grać, to jest to najgorsze. Jeśli zawodnik nie realizuje poleceń, to dla mnie to jest sabotaż.
W piątek Cracovię czeka ostatni mecz rundy jesiennej. Przed własną publicznością Pasy podejmą GKS Bełchatów. Obok wymienionej wyżej trójki Szatałow nie będzie mógł skorzystać z Łukasza Mierzejewskiego. Gotowy do gry jest Mariusz Sacha. Do zdrowia wracają też Radomski i Mateusz Klich, którzy nie mogli zagrać w Białymstoku. - Szanse na ich grę w piątek oceniam na 60 procent - mówi Szatałow. Indywidualnie ćwiczył uskarżający się na ból mięśnia dwugłowego Michał Goliński.