Najważniejszy moment rundy - Warta Poznań: Zbyt późna zmiana trenera

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Co sprawiło, że Warta zakończyła rundę jesienną w strefie spadkowej? By znaleźć odpowiedź na to pytanie, trzeba cofnąć się do wydarzeń sprzed sezonu, bo właśnie wtedy zapadły decyzje, które miały bezpośrednie przełożenie na marazm, jaki zafundowano kibicom Zielonych.

W tym artykule dowiesz się o:

Latem - tuż po nieudanej rundzie wiosennej - rozważano pożegnanie z trenerem Markiem Czerniawskim. Ostatecznie jednak zarząd klubu postanowił dać szkoleniowcowi szansę i obdarzył go dużym kredytem zaufania. Jak się okazało, zdecydowanie zbyt dużym...

46-letni trener podjął kilka niezrozumiałych decyzji kadrowych. Pozbył się solidnego Tomasza Bekasa. Ponadto przeprowadził totalną czystkę w defensywie, rezygnując z graczy, którzy wiosną nie spisywali się wprawdzie nadzwyczajnie, ale wcześniej - za kadencji Bogusława Baniaka - nie zawodzili. Jakby tego było mało, transfery ich następców okazały się kompletnie nieudane. Prawy obrońca Michał Zawadzki popełniał niewyobrażalne błędy, po których wielokrotnie padały bramki dla rywali, z kolei występujący w środku pola Damian Szałas prezentował się bezbarwnie.

Na skutek kompletnie nietrafionych ruchów kadrowych Warta została latem poważnie osłabiona. Niektóre pozycje były bardzo słabo obsadzone, co skrzętnie wykorzystywali przeciwnicy Zielonych. Problem potęgowała wąska kadra. Gdy brakowało wyników, pole manewru było bardzo ograniczone, zwłaszcza że poznańskiego I-ligowca nie omijały jesienią kontuzje.

Jedyny optymistyczny moment w poczynaniach Warty miał miejsce w 4. kolejce. Wówczas ekipa ze stolicy Wielkopolski rozgromiła u siebie ŁKS Łódź 4:1, choć dobrze grała tylko w drugiej połowie. Niemniej jednak spodziewano się, iż tak okazałe zwycięstwo natchnie poszczególnych piłkarzy i pozwoli im na marsz w górę tabeli. Nic bardziej mylnego! Tydzień później Zieloni wygrali wprawdzie z KSZO Ostrowiec, lecz w międzyczasie w kiepskim stylu odpadli z Pucharu Polski, ulegając II-ligowemu OKS 1945 Olsztyn.

Marazm trwał w najlepsze, a trener Czerniawski nie miał pomysłu na doprowadzenie do przełamania. Po jednym ze spotkań przyznał zresztą, że czuł się bezsilny na ławce rezerwowych. Cierpliwość prezesa Janusza Urbaniaka skończyła się po 12. kolejce. Szkoleniowiec został zawieszony w obowiązkach, a jego miejsce zajął Ryszard Łukasik. Doświadczony trener miał niesamowicie trudne zadanie. Przejął rozbity zespół, w dodatku mający spore problemy z kondycją. Łukasik wraz z Bogumiłem Głuszkowskim (specjalistą od przygotowania fizycznego) robili wszystko, by wyciągnąć Wartę z dołka, ale nie wystarczyło im czasu. W ostatnich pięciu meczach poznaniacy zdobyli zaledwie trzy punkty i wylądowali w strefie spadkowej.

Wniosek jest jeden: do zmiany trenera powinno dojść wcześniej - latem tego roku. Przyznał to zresztą prezes klubu Janusz Urbaniak, idąc jeszcze dalej: - Czas pokazał, że zatrudnienie Marka Czerniawskiego było strasznym błędem.

Trudno się nie zgodzić z tymi słowami. Miniona jesień to dla kibiców Warty prawdziwy koszmar. Zatrważający jest nie tylko dorobek punktowy, ale także styl gry. Przez ostatni rok obserwowaliśmy prawdziwą destrukcję tego, co zostawił po sobie Bogusław Baniak. Przypomnijmy, że gdy "Bebeto" odchodził z Poznania, Zieloni zajmowali 9. miejsce w tabeli z dorobkiem 29 punktów i bardzo dużą przewagą nad strefą spadkową. W tamtym okresie poznański I-ligowiec był niewygodnym rywalem, który potrafił sprawić kłopoty każdemu. Teraz nie ma o tym mowy.

Źródło artykułu: