Piłkarz mistrza Polski nie ukrywa, że kiedy otrzymał informację z rodzimej federacji o mało nie spadł z krzesła. Wszystko wskazuje bowiem na to, iż opiekun Serbii będzie brał pod uwagę Dimitrije Injaca przy ustalaniu składu na spotkanie z Izraelem.
- Nie ukrywam, że kontaktował się ze mną Serbski Związek Piłki Nożnej (FSS), ale powiedziano mi tylko tyle, że mogę się znaleźć na liście zawodników, którzy 9 lutego zagrają w reprezentacji. Mogę sporo dać i pokazać, jeśli otrzymam szansę. O tym zdecyduje selekcjoner - ujawnił bałkańskiej prasie futbolista Lecha.
- Nie sądziłem, że uda mi się jeszcze zadebiutować w kadrze Serbii. Przestałem o tym realnie myśleć. Zatem na powołanie trenera Vladimira Petrovicia patrzę, jako nagrodę za to, co do tej pory osiągnąłem. Jestem przykładem tego, że nigdy nie jest za późno, żeby realizować chłopięce marzenia. Wiele osób nie wie, że grałem już wcześniej w młodzieżowych reprezentacjach - dodał Injac, który zrobi wszystko, aby nie zawieść oczekiwań szkoleniowca reprezentacji.
- Wierzę w siebie i wykonywaną pracę. Mam nadzieję, że dobrą grę oraz rekomendacje z Polski potwierdzę w koszulce drużyny narodowej. Nie mogę się doczekać 6 lutego, kiedy przyjadę do Belgradu. Liczę na to, że nic nieoczekiwanego mi się nie przydarzy - stwierdził pomocnik.