Pierwsza ostra sytuacja miała miejsce jeszcze w pierwszej części meczu. Świeżo upieczony Góral Marek Sokołowski w ferworze walki sfaulował Michała Pulkowskiego. Faul był brutalny, jednak niezamierzony. Już wtedy zakotłowało się przy kontuzjowanym graczu Ruchu, który musiał zejść z boiska.
Po zmianie stron dwukrotnie w polu karnym Górali został sfaulowany Piotr Malinowski. Sędzia dopatrzył się nieprzepisowego zagrania tylko raz i tylko raz podyktował jedenastkę, którą na bramkę zamienił Dariusz Kołodziej.
W 63. minucie nastąpiła kolejna newralgiczna chwila, która zapoczątkowała całą awanturę na boisku. Bezpardonowo w polu karnym Niebieskich na ziemie sprowadzony został Damian Chmiel. - Nawet jeśli sędzia nie dopatrzył się rzutu karnego, to widząc co się dzieje powinien natychmiast przerwać grę, ponieważ nie wyglądało to dobrze - wyjaśniał wyraźnie zirytowany Robert Kasperczyk.
Na boisku nie brakowało twardej walki
Sędzia nie przerwał gry, nie zrobili tego też piłkarze z Chorzowa, więc sprawy w swoje nogi wziął Bartłomiej Konieczny, który ostrym faulem od tyłu przerwał szybką kontrę chorzowian. - Bartka poniosły nerwy, zachował się nieadekwatnie, ale wydaje mi się, że to było następstwo tego całego balonu emocji, który wcześniej został napompowany - mówił szkoleniowiec Górali.
Wówczas na boisku rozpoczęły się przepychanki, w których udział wzięli również zawodnicy z ławek rezerwowych. Szkoleniowiec Niebieskich zażądał przerwania spotkania i tak też się stało. - W ogóle nie rozumiem tej decyzji. Gdybym miał wyliczać faule na moich zawodnikach to też by mi brakło palców. Pozostawię wiec tę decyzję bez większego komentarza - zakończył Robert Kasperczyk.
Efekt środowego spotkania? Kontuzje Michała Pulkowskiego i Łukasza Derbicha (Ruch Chorzów) oraz Mateusza Żyły i Damiana Chmiela (Podbeskidzie). Wynik meczu okazał się identyczny co bilans strat… Było 2:2.