Dramaturgia jak u Hitchcocka - relacja z meczu Zawisza Bydgoszcz - Zagłębie Sosnowiec

Dla takich emocji i dramaturgii warto przychodzić na ligowe spotkanie. W Bydgoszczy piłkarze Zawiszy mieli już trzy punkty w garści, ale ostatnia piłka i akcja należała do zawodników Leszka Ojrzyńskiego.

W relacji z niedzielnego spotkania zabrakłoby miejsca, aby opisać wszystkie ciekawe sytuacje, choć pierwsza połowa była zdecydowanie ciekawsza niż druga odsłona. Wszystko rozpoczęło się dobrze dla gospodarzy. Markowski w polu karnym faulował Patryka Klofika, a pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Wojciech Okińczyc. - Przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty, ale przez pierwsze piętnaście minut nasi piłkarze nawet nie wiedzieli, gdzie się znajdują. Dopiero w kolejnych fragmentach opanowaliśmy sytuację - mówił trener gości Leszek Ojrzyński.

Z biegiem czasu słowa szkoleniowca gości się potwierdziły. Kontry Zagłębia były coraz groźniejsze, aż wreszcie do momentu, kiedy Stefański strzałem z najbliższej odległości pokonał Andrzeja Witana. To nie koniec złych wieści dla miejscowych, bowiem kilka minut później Maciej Dąbrowski zatrzymał nieprzepisowo wychodzącego na czystą pozycję Pawła Posmyka i musiał przedwcześnie opuścić boisko. Zagłębie w przewadze nie grało długo, bowiem jeszcze przed przerwą za podobne przewinienie drugą żółtą kartkę otrzymał Dziółka.

- W tej chwili trudno mi oceniać postępowanie naszego gracza, ale sam zainteresowany mówił, że nie dotykał rywala - dodał Ojrzyński. - Z ławki rezerwowych wyglądało to tak, jakby tego faulu nie było. Musimy na spokojnie to przeanalizować, bo obecnie nie mogę nic więcej dodać.

Na tym zdarzeniu skończyły się wszelkie emocje, aż do doliczonego czasu gry, a obie drużyny sprawiały wrażenie, jakby jeden punkt w całości ich satysfakcjonował. Jednak trener Maciej Murawski w końcówce wpuścił na boisko swoich ofensywnych graczy, co natychmiast przyniosło efekt. Długie dośrodkowanie w pole karne Cezarego Stefańczyka i Krzysztof Markowski tak pechowo wybijał piłkę, że zaskoczył własnego bramkarza.

Koniec emocji? Nic z tych rzeczy, bowiem akcję rozpaczy przeprowadzili przyjezdni. Andrzej Witan dwukrotnie obronił strzał rywali, ale za trzecim razem musiał skapitulować po uderzeniu Markowskiego, który zrehabilitował się za poprzedni błąd. - Mogliśmy jakoś przerwać to zdarzenie, nawet prowokując żółtą kartkę - podkreślił załamany Błażej Jankowski. - Sprezentowaliśmy rywalom dwa punkty. Po dwudziestu minutach powinniśmy prowadzić już 2:0, ale potem losy spotkania się wyraźnie odwróciły po kilku naszych błędach. Zdobyliśmy upragnioną bramkę w końcówce, ale chwilę później Zagłębie wyrównano w dziwnych okolicznościach - podsumował zawody drugi trener gospodarzy Piotr Gruszka.

Zawisza Bydgoszcz - Zagłębie Sosnowiec 2:2 (1:1)

1:0 - Okińczyc (k.) 3'

1:1 - Stefański 22'

2:1 - Markowski (s.) 90+4'

2:2 - Markowski 90+5'

Zawisza: Witan - Dąbrowski, Jankowski, Stefańczyk, Warczachowski (79' Wasikowski), Wójcicki, Juszkiewicz, Klofik, Thiakane (81' Bojas), Okińczyc (76' Szczepan) Ślifirczyk (78' Imeh).

Zagłębie: Shliakotin - Jarczyk, Dziółka, Markowski, Łuczywek, Bednar, Sierczyński, Grybos (66' Napora), Stefański (80' Żółtowski), Posmyk, Lachowski.

Żółe kartki: Jankowski, Stefańczyk (Zawisza) oraz Dziółka, Stefański, Sierczyński (Zagłębie).

Czerwone kartki: Dąbrowski oraz Dziółka (za drugą żółtą).

Sędzia: Szymon Lizak (Poznań).

Widzów: 3232 (gości: 750).

Źródło artykułu: