Szkoleniowiec Giallorossi, Vincenzo Montella po meczu nie miał większych powodów do zadowolenia, ale starał się znaleźć pozytywy w postawie drużyny. - Przed spotkaniem powiedziałem moim piłkarzom, by dali z siebie wszystko i walczyli o korzystny wynik. Jeżeli o to chodzi, to jestem zadowolony, bo do momentu, gdy na boisku było nas jedenastu, stwarzaliśmy sobie okazje bramkowe - mówi trener. - Oddaliśmy 5-6 groźnych strzałów w pierwszej połowie, więc nie wszystko było takie złe. Nie wolno wszystkiego przekreślać. Później była ta czerwona kartka, a na takim poziomie trudno się gra przez 50 minut w osłabieniu. Obiecałem sobie jednak, że na temat sędziów wypowiadać się nie będę - dodaje Montella.
Losy spotkania mógł odmienić Marco Borriello, ale snajper Romy przy stanie 0:1 nie wykorzystał rzutu karnego. - Przed każdym meczem ustalam, kto wykonuje rzuty karne. Podobnie jak w Lecce, i tym razem do piłki miał podejść Pizarro. Jednak ten, kto gra w futbol, wie, że czasami jakiś zawodnik bardzo chce strzelać. Pizarro pozwolił uderzać Borriello. Przykro mi z powodu Marco. Następnym razem strzelać będę ja - wyjaśnia szkoleniowiec.
Zaskoczony tak wysokim zwycięstwem swojego zespołu był Mircea Lucescu. - Nie sądziłem, że tak pewnie awansujemy, ale miałem zaufanie do moich zawodników. Znakomicie zinterpretowaliśmy oba te starcia. Roma dobrze rozpoczęła to spotkanie. Grała pressingiem, była agresywna, ale w miarę upływu czasu udało się nam wejść w mecz. Zdobyliśmy szczęśliwą bramkę i to nam pomogło, bo rywal zrobił się nerwowy. Kiedy zaczęliśmy grać w liczebnej przewadze, wszystko było dużo łatwiejsze - zauważył. Co w tych meczach było siłą Ukraińców? - Zagraliśmy swoje. Pod względem organizacji gry pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Być może Roma w pierwszym meczu nas zlekceważyła. W rewanżu na naszym terenie było jej bardzo trudno odwrócić losy awansu - zakończył Rumun.