Marcin Mięciel: Nie umiemy grać w piłkę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W spotkaniu Piasta Gliwice z ŁKS-em Łódź nie zabrakło emocji i mecz zakończył się wynikiem 2:2, który na pewno nie usatysfakcjonował żadnej ze stron, czego nie krył schodzący z boiska piłkarz gości, Marcin Mięciel.

Pojedynek Piasta Gliwice z ŁKS-em Łódź był określany mianem hitu 20. kolejki. I na pewno nie zawiódł oczekiwań kibiców obu drużyn zgromadzonych przy ulicy Bogumińskiej w Wodzisławiu. Jednak dla piłkarzy ŁKS-u podział punktów na pewno nie jest satysfakcjonujący, zważywszy na fakt, że prowadzili 2:0 na wyjeździe, a od 60. minuty grali z przewagą jednego zawodnika, ponieważ czerwoną kartkę zobaczył Mariusz Zganiacz. - Ciężko cokolwiek mówić. Mieliśmy pewne zwycięstwo 2:0, gramy jedenastu na dziesięciu i te same błędy popełniamy praktycznie co mecz - powiedział portalowi SportoweFakty.pl napastnik Łódzkiego Klubu Sportowego, Marcin Mięciel. - Wygrywając, cofamy się do tyłu, nie wiem co się dzieje. Nikt nie umie wybić piłki, nie umie podać, bez ruchu jesteśmy. Niesamowita rzecz - dodaje rozgoryczony zawodnik.

Przebieg tego spotkania był dokładnie taki sam, jak podczas pierwszego pojedynku obu drużyn. Piast przegrywał 0:2, ale podniósł się z kolan. - Myślę, że Piast nie ma na nas patentu, my po prostu nie umiemy grać w piłkę. Za dużo ludzi się boi, jakieś wybijanki, to nie jest gra na ekstraklasę. Musimy się wziąć do roboty, bo tutaj są ludzie, którzy naprawdę potrafią grać, ale tu trzeba więcej determinacji i chęci oraz przede wszystkim nie bać się, to jest pierwsza liga. Co będzie, jak pojedziemy na Legię, jak wejdziemy do ekstraklasy - nie przebiera w słowach były napastnik stołecznej drużyny.

Mimo że wynik 2:2 nie zadowolił w Wodzisławiu chyba nikogo, to z przebiegu całego meczu wydaje się, że rezultat ten jest sprawiedliwy. - Piast później, grając w dziesiątkę, miał jeszcze sytuacje, strzelił w poprzeczkę. My też mieliśmy swoje sytuacje. Strzeliliśmy drugą bramkę, rywale stracili Zganiacza za czerwoną kartkę, było widać w ich oczach, że się boją, że już praktycznie są załamani. Jednak daliśmy im pretekst do gry do przodu i do strzelania bramek - zakończył Marcin Mięciel.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)