- Każdy nieudany występ można analizować na wiele sposobów. Pewnym pozytywem jest to, że na boisku prezentujemy się lepiej niż wskazywałyby na to rezultaty. Poza tym początek rundy nie był dla nas łatwy. Mierzyliśmy się z zespołami, które walczą o wysokie cele. Szkoda, że wystartowaliśmy tak słabo, ale nie zapominajmy, że tak naprawdę nie pogrzebaliśmy jeszcze wszystkich szans. O Puchar Polski już wprawdzie nie gramy, jednak w ekstraklasie mamy 2. miejsce i przynajmniej europejskie puchary możemy jeszcze spokojnie osiągnąć. Zostało bardzo dużo spotkań - powiedział Jarosław Lato.
W obozie białostoczan da się wyczuć przygnębienie, lecz jednocześnie wszyscy liczą na rychłe przełamanie. Czy ono może nastąpić już w następnej kolejce, gdy Jagiellonia zagra na wyjeździe z Wisłą Kraków? - Mam nadzieję, że w tym meczu zaprezentujemy co najmniej taki futbol jak w Poznaniu, ale będziemy skuteczniejsi. Poprzeczka będzie postawiona wysoko, mimo to cieszę się, że właśnie Biała Gwiazda jest naszym najbliższym przeciwnikiem. Nasza gra nie wygląda źle. W pierwszej połowie pojedynku z Lechem mieliśmy dwie stuprocentowe sytuacje, oprócz tego Manuel Arboleda sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Vuka Sotirovicia. Z kolei w pucharowym spotkaniu z Lechią Gdańsk wystarczyło wykorzystać rzut karny i mielibyśmy awans. Jeśli weźmiemy pod uwagę te aspekty, to z całą pewnością można pokusić się o stwierdzenie, że nie brakuje nam niczego poza skutecznością - dodał 34-letni skrzydłowy.
Czy kiepskie wyniki pogorszyły atmosferę w drużynie? - O czymś takim nie ma mowy. Tworzymy zespół. Wcześniej razem wygrywaliśmy, a teraz razem przegrywamy. Obcokrajowcy, którzy u nas występują, zżyli się z drużyną i nikomu nie jest tu źle - zaznaczył Lato.
Do tej pory Jagiellonia inkasowała punkty przede wszystkim na własnym stadionie, gdzie bardzo długo była niepokonana. Na wyjazdach natomiast podopieczni Michała Probierza zaliczyli tylko dwa zwycięstwa. W przypadku innych zespołów te proporcje są bardziej zrównoważone. - Na pewno chcielibyśmy zdobyć trochę więcej oczek poza domem. Natomiast nasz ogólny dorobek to 32 punkty i nie ubolewam nad nim. Zajmujemy wysoką 2. pozycję i mimo wszystko możemy się cieszyć - stwierdził doświadczony pomocnik.
Których drużyn Jagiellonia obawia się najbardziej? - Trudno powiedzieć... Wiele ekip dobija do czołówki, tabela bardzo się spłaszcza. Runda jest długa i naprawdę sporo może się jeszcze wydarzyć. Jedni złapią kryzys, inni będą na fali. Mam nadzieję, że my to co najgorsze mamy już za sobą - powiedział Lato.
Po słabym początku rundy jak bumerang powraca kwestia Kamila Grosickiego. Wielu obserwatorów zarzuca Jadze, że pozbycie się tego zawodnika było błędem, za który teraz przychodzi płacić wysoką cenę. - Nie ulega wątpliwości, że Kamil był nietuzinkową postacią w naszym zespole. Grał w Białymstoku dwa lata i niejednokrotnie taktyka była dopasowywana pod niego. Był zawodnikiem szybkim, przebojowym i skutecznym, na czym korzystał choćby Tomasz Frankowski, który strzelał bramki z jego podań. Teraz tego brakuje. Mamy jednak Vuka Sotirovicia. Być może nie jest on tak szybki jak Grosicki, ale nie boi się walki wręcz z obrońcami. Widzieliśmy to choćby w spotkaniu z Lechem, gdzie porozbijał nieco Bartosza Bosackiego i Manuela Arboledę. Często wprawdzie był łapany na spalonych, ale piłka go szuka. Dlatego z optymizmem patrzę na jego grę w Jadze - zakończył Lato.