Robert Maaskant: Szanuję pracę sędziów, ale piłkarze powinni być lepiej chronieni

Przed piątkowym spotkaniem 22. kolejki ekstraklasy z GKS-em Bełchatów trener Wisły Kraków, Robert Maaskant w czasie czwartkowej konferencji prasowej wrócił jeszcze myślami do ostatniego meczu Białej Gwiazdy z Koroną Kielce (2:2) i w swoistym expose odniósł się do pracy sędziów w polskiej lidze.

Przypomnijmy, że temperatura niedzielnego pojedynku na Arenie Kielce była podwyższona. Zarówno Korona, jak i Wisła kończyły mecz w osłabieniu po tym, jak po dwie żółte kartki obejrzeli Piotr Malarczyk i Radosław Sobolewski, chociaż akurat żaden z nich nie wyleciał z boiska za brutalne zagrania, to takich nie brakowało.

- Mam wiele szacunku do sędziów. Rozumiem, że jest nowa generacja arbitrów. Uważam, że wykonują dobrą pracę, ale również uważam, że trzeba być wyczulonym na szalone wślizgi. W naszym meczu z Koroną były takie zagrania od tyłu - przypomina Maaskant, mając na myśli bardzo niebezpieczne wejścia Andrzeja Niedzielana i Macieja Korzyma w nogi Erika Cikosa i Dragana Paljicia, za które gracze Korony zostali upomniani zaledwie żółtymi kartkami.

- Gdzie jest granica? - kontynuuje holenderski szkoleniowiec Białej Gwiazdy. - Ja lubię twardą grę, futbol to męska gra, ale musi być pewna granica. Marcinowi Wasilewskiemu złamano nogę - tu jest granica? Ludzie zaczęli wtedy mówić: hej, to zaszło za daleko - wspomina.

Maaskant twierdzi, że brutalizacja gry to cecha charakterystyczna polskiej ekstraklasy. Jego zdaniem problemem nie jest twarda gra, ale agresywne i niebezpieczne ataki wprost w nogi rywali. - Musimy być ostrożniejsi. Myślę, że praca sędziów polega również na ochronie piłkarzy od niebezpiecznych wślizgów. Nie dotyczy to tylko Wisły, ale całej polskiej ligi - czasem mecz wymyka się spod kontroli i jest za dużo szaleństwa - tłumaczy Maaskant. - Kiedy przyjrzymy się meczom Ligi Mistrzów lub spotkaniom reprezentacji, to nie zauważymy już takich zagrań ze względu na nowe zasady. Trzeba za nimi podążać. Ataki od tyłu powinny być karane czerwonymi kartkami - puentuje trener lidera ekstraklasy.

Źródło artykułu: