Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania patrząc na skład Podbeskidzia można było się zastanawiać, skąd taka, a nie inna taktyka trenera Roberta Kasperczyka. Szkoleniowiec Górali postawił na dwóch rezerwowych napastników. W pierwszej jedenastce Lecha też nie obyło się bez sensacji. Jose Bakero posadził na ławce rezerwowej Artjomsa Rudnevsa oraz Semira Stilicia.
W pierwszych minutach spotkania goście z Poznania mogli już szybko wyjść na prowadzenie, jednak Bartosz Ślusarski nie potrafił wykorzystać sytuacji sam na sam z Richardem Zajacem, a dobitkę Vojo Ubiparipa dosłownie z linii bramkowej wybił Bartłomiej Konieczny. W 12. minucie słowacki golkiper Podbeskidzia ponownie uratował swój zespół, tym razem po strzale Jakuba Wilka.
Podbeskidzie nastawiło się na szybkie kontrataki i jedną z takich akcji bielszczanie przeprowadzili w 24. minucie. Maciej Rogalski zagrał piłkę do Tomasza Górkiewicza. Obrońca Podbeskidzia poholował futbolówkę lewą stroną i wrzucił w pole karne, gdzie Damian Chmiel płaskim strzałem po ziemi zaskoczył Krzysztofa Kotorowskiego.
Po zdobytej przez gospodarzy bramce Podbeskidzie częściej zapędzało się pod pole karne obecnego Mistrza Polski. W 35. minucie Sylwester Patejuk mógł zamienić dośrodkowanie z rzutu rożnego na arcypiękną bramkę, jednak zabrakło centymetrów. W końcówce pierwszej części ten sam zawodnik miał świetną okazję, ale tym razem dobrze interweniował golkiper z Poznania.
Jeszcze w przerwie trener gości dokonał dwóch zmian. Na boisku pojawili się wspomniani wcześniej Semir Stilić oraz Artjoms Rudnevs. Jak się później okazało te dwie zmiany przesądziły o wyniku spotkania. Wcześniej jednak padła kolejna bramka dla Podbeskidzia.
W 57. minucie spotkania na placu gry pojawił się Piotr Malinowski. Ulubieniec bielskiej publiczności nie czekał zbyt długo ze zdobyciem bramki, bowiem sześćdziesiąt sekund po wejściu na murawę pokonał w sytuacji sam na sam Krzysztofa Kotorowskiego.
Sensacja w Bielsku-Białej wisiała w powietrzu, jednak piękno piłki polega na tym, że jest ona przewrotna. Górale zbyt wcześnie uwierzyli w awans do finału i Lech to skrzętnie wykorzystał. Najpierw w 73. minucie po szybkim kontrataku piłkę do siatki Richarda Zajaca wpakował Semir Stilić, a dwie minuty później po świetnie rozegranym rzucie rożnym do remisu doprowadził Artjoms Rudnevs.
W końcówce meczu nerwy puściły Adamowi Cieślińskiemu, który zbyt ostro wyraził swoją opinię o nieprawidłowej decyzji arbitra. Faktycznie sędzia z Łodzi nie uznał ewidentnego rzutu rożnego dla Podbeskidzia, a chwilę później goście zdobyli swoją trzecią bramkę. Bardzo szybką i składną akcję prawą stroną boiska precyzyjną główką wykończył nie kto inny jak Artjoms Rudnevs.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lech Poznań 2:3 (1:0)
1:0 - Chmiel 24'
2:0 - Malinowski 58'
2:1 - Stilić 73'
2:2 - Rudnevs 75'
2:3 - Rudnevs 90+3'
pierwszy mecz: 1:1, awans: Lech Poznań
Składy:
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Zajac - Cienciała, Broniewicz, Górkiewicz, Konieczny, Koman, Chmiel (79' Cieśliński), Łatka, Rogalski, Patejuk (64' Demjan), Zaremba (57' Malinowski).
Lech Poznań: Kotorowski - Kikut (46' Stilić), Bosacki, Arboleda, Henriquez, Ślusarski (46' Rudnevs), Injac, Murawski, Kriwiec, Wilk, Ubiparip (63' Kiełb).
Żółte kartki: Patejuk, Konieczny, Cienciała, Cieśliński (Podbeskidzie) oraz Arboleda, Kriwiec (Lech).
Czerwona kartka: Cieśliński /90+2' za drugą żółtą/ (Podbeskidzie).
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów: 4200.