Maciej Żurawski: Po sezonie siądziemy z prezesem i będziemy rozmawiać

Po porażce ze Śląskiem Wrocław przewaga Wisły Kraków nad Jagiellonią Białystok zmalała do trzech punktów. - Nadal jesteśmy liderem i nadal walczymy o mistrzostwo. Nadal to my rozdajemy karty - powiedział po spotkaniu we Wrocławiu Maciej Żurawski.

W meczu ze Śląskiem Wrocław piłkarze Wisły Kraków ponieśli pierwszą porażkę od 31 października 2010 roku. Wtedy to w Poznaniu przegrali z Lechem. - Raczej nie przyzwyczailiśmy się do porażek w ostatnim czasie. Niestety taka się przydarzyła. Generalnie nic się nie zmienia tak naprawdę, nadal jesteśmy liderem i nadal walczymy o mistrzostwo. Nadal to my rozdajemy karty. To jest wpadka. To co się stało to taki zimny prysznic. Niebawem mamy kolejny mecz - z Górnikiem Zabrze u siebie i to spotkanie trzeba wygrać - skomentował po pojedynku ze Śląskiem Wrocław Maciej Żurawski.

Na skutek przegranej Wisły we Wrocławiu Jagiellonia Białystok do lidera ekstraklasy traci już tylko trzy "oczka". - Nie patrzymy na Jagiellonię tylko na siebie. Nas inne zespoły tak naprawdę nie interesują. Nas interesuje to, co my robimy - stwierdził jednak Żurawski.

Choć wrocławianie wygrali 2:0 z zespołem Białej Gwiazdy to wynik mógł być wyższy. Zwłaszcza w końcówce spotkania gospodarze mieli kilka okazji do zdobycia gola. Zawodnicy Oresta Lenczyka nie zdołali jednak wykorzystać sytuacji, które sobie wypracowali. - Jeżeli wszystko się stawia na jedną kartę, na atak to potem dochodzi do niektórych takich sytuacji w defensywie. Nie ulega wątpliwości, że ta pierwsza bramka taka dosyć niefrasobliwa ustawiła ten cały mecz i od początku trzeba było gonić. Tym bardziej ciężko było, bo wiemy, że Śląsk gra bardzo defensywnie. Ten mur, biorąc pod uwagę, że przegrywaliśmy 0:1, ciężko było sforsować. Ta druga bramka tak naprawdę była efektem tego ataku, szturmu na bramkę Śląska - wyjaśniał były reprezentant Polski.

- Śląsk mógł sobie spokojnie kontratakować także był w bardzo komfortowej sytuacji. Już powiedzieliśmy sobie w szatni, że o tym meczu trzeba zapomnieć, to co się stało już się nie może więcej wydarzyć. Trzeba następny mecz wygrać - dodał.

w czwartkowym spotkaniu nie mógł zagrać Cwetan Genkow, napastnik krakowian. Jego miejsce w formacji ataku zajął Patryk Małecki. - Po tych wariantach, które były ćwiczone na treningach wiedziałem, że równie dobrze może wystąpić i Andy Rios i Patryk Małecki. Nie było to jakieś zaskoczenie - powiedział Żurawski, który sam na boisku pojawił się w drugiej połowie.

Zawodnicy Śląska prowadzenie w meczu objęli po samobójczym trafieniu Radosława Sobolewskiego. Do kapitana Białej Gwiazdy żaden z jego kolegów z drużyny nie miał pretensji. - To był przypadek. Szczerze mówiąc pewnie gdyby Radek nie interweniował to nasz bramkarz by złapał tą piłkę. Radek chciał przeszkodzić, wybić futbolówkę. To prostu pech - wyjaśniał były reprezentant Polski.

Ostatnio pojawiły się pogłoski, że po sezonie Żurawski może trafić do Warty Poznań. - Na razie czekam spokojnie do końca sezonu. Potem na pewno siądziemy wspólnie z prezesem i będziemy rozmawiać. Co do Warty Poznań są to tylko spekulacje, głównie prasowe. Żadnego tematu na razie nie było - wyjaśnił piłkarz Wisły Kraków.

Źródło artykułu: