Dowodem na bezskuteczność zakazów stadionowych są kieleccy chuligani, którzy bez problemów mogą oglądać mecze Korony. W 2008 roku 40 chuliganów Korony udało się do Pińczowa na mecz drugoligowej Nidy z Sandecją Nowy Sącz. Nie mając biletów, bez problemu sforsowali ogrodzenie i dostali się na stadion. Nie pomogły nawoływania służb porządkowych. Spokój na stadionie przywróciła dopiero interwencja policji. - Nałożyliśmy na nich wtedy zakazy stadionowe. Było ich w sumie chyba 38, co jak na takie miasto w skali całego kraju jest liczbą bardzo znaczącą - mówiła na łamach Przeglądu Sportowego sędzia Anna Siemińska z Sądu Rejonowego w Pińczowie.
Jak się jednak później okazało, w piśmie skierowanym do kieleckich chuliganów napisano, że chodzi o środek karny "polegający na zakazie wstępu na masowe imprezy sportowe w postaci meczów piłki nożnej, odbywających się na stadionie piłkarskim MOSiR przy ulicy Pałęki w Pińczowie, z udziałem klubów sportowych Korony Kielce oraz Sandecji Nowy Sącz na okres dwóch lat".
Z cytowanego wyroku sądu w Pińczowie wynika, że dwuletni zakaz stadionowy dla chuliganów Korony Kielce obejmuje tylko mecze w Pińczowie i to na dodatek z udziałem Korony i Sandecji! Bez zbędnego ryzyka można zakładać, że Korona z Sandecją w Pińczowie mogą się spotkać raz na sto lat. Ten wyrok oznaczał zatem, że w rzeczywistości żadnego zakazu stadionowego nie było.
Inna sprawa jest taka, że wyrok sądu mógł naprawić klub, nakładając na chuliganów zakaz stadionowy na mecze rozgrywane w roli gospodarza, ale tego nie zrobił. Przedstawiciele kieleckiego klubu tłumaczą, że wyrok sądu w Pińczowie był tak absurdalny, iż trudno było się do niego odnieść. Dużym problemem jest również sposób komunikacji organów ścigania z klubami. Do dzisiaj działacze Lecha Poznań nie otrzymali informacji na temat osób, które w czasie październikowego meczu Kolejorza z Wisłą Kraków wszczynały burdy.
Źródło: Przegląd Sportowy