Czterdzieści tysięcy złotych strat na bydgoskim stadionie

Czterdzieści tysięcy złotych strat to bilans wtorkowych starć na stadionie Zawiszy po finale Pucharu Polski. Kilkanaście godzin po zakończeniu spotkania władze miasta tłumaczyły wszystkie okoliczności organizacji imprezy.

W tym artykule dowiesz się o:

W środę rano prezes CWZS Zawisza Dariusz Bednarek przedstawił dziennikarzom bilans strat ostatnich zajść. Na szczęście nie są one tak duże jak pierwotnie szacowano. - Ostatecznie wszystko wyceniliśmy na czterdzieści tysięcy złotych - podkreślił Bednarek. - To są koszty poniesionych strat bez odpisanej robocizny. W umowie zawartej pomiędzy PZPN i organizatorem został zawarty paragraf o potencjalnym odszkodowaniu jeśli doszłoby do wspomnianych ekscesów. Wszystkie koszta pierwotnie miały pokryć oba kluby, choć zrobi to warszawska centrala. Wspomniane środki będą ostatecznie pochodzić od uczestników finału.

To najmniejsze zmartwienia organizatorów i PZPN. W środę okazało się, że kilkanaście godzin po wspomnianym zajściu, żaden z jego uczestników nie jest nawet jeszcze zatrzymany przez policję. Co więcej, na trybunach bydgoskiego obiektu znalazło się nawet miejsce dla znanego warszawskiego chuligana pod pseudonimem ''Staruch''. To właśnie on kilkanaście dni temu uderzył schodzącego do szatni Jakuba Rzeźniczaka, a po finale razem z piłkarzami Legii trzymał wywalczone przez nich trofeum. - Ten pan ma zakaz stadionowy dotyczący jedynie obiektu w Warszawie. Natomiast przed każdym spotkaniem otrzymujemy od policji listę osób objętych powyższym zakazem i kilka osób przed wtorkowym meczem nie zostało wpuszczonych na trybuny. Pana Starucha na tej liście nie było - ocenił prezes KPZPN Eugeniusz Nowak.

Co ciekawe, na tydzień przed zaplanowaną imprezą bydgoska policja wydała negatywną opinię dotyczącą organizacji finałowego spotkania. Nie jest jednak ona wiążąca dla prezydenta miasta. Rafał Bruski starał się tonować emocje. - Nikt nie potrafi przecież przewidywać przyszłości - odpowiedział. - Przed informacją Komendy Miejskiej Policji rozpoczęliśmy sprzedaż biletów i przeróżnych kart wstępu. Gdybyśmy zdecydowali się na organizację tego meczu bez udziału publiczności, wówczas do gorszących scen mogłoby dojść na ulicach miasta. Policja oraz służby porządkowe we wtorek zachowały się wzorowo, bowiem nie dopuściły do starcia zwaśnionych stron. Nikt nie wie jak zachowałby się tłum podczas bardziej zdecydowanej reakcji stróżów prawa.

- Rok temu gościliśmy na finale Jagiellonię Białystok i Pogoń Szczecin - dodał wiceprezydent Bydgoszczy Sebastian Chmara. - Wówczas było to sportowe święto, choć z kibicami Pogoni przyjechali również fani Legii. Pod względem organizacyjnym wszystko zostało przygotowane tak jak w poprzednim roku. W ostatniej chwili zwiększyliśmy siły ochrony oraz policji. Zainteresowane strony wskazały też na słabość polskiego prawa. - Poprawiona ustawa o organizacji imprez masowych nie spełniła swojego zadania. Jestem za tym, aby takie postępowanie jak we wtorek karać wycofaniem danego klubu z rozgrywek - podsumował Bruski.

Redakcji SportoweFakty.pl udało się dowiedzieć, że nie ma zagrożeń dla dalszego funkcjonowania bydgoskiego obiektu. Z niego korzystają również walczący o awans do I ligi piłkarze Zawiszy - Nasz mecz z Lechią Zielona Góra na pewno się odbędzie - mówi były wiceprezes spółki Jacek Jankowski. - Wszystkie uszkodzenia jesteśmy w stanie usunąć w przeciągu tygodnia - dodał Bednarek. - Ostatecznie straciliśmy pięćset plastikowych siedzisk oraz elementy nagłośnienia i płotu. Bieżnia nie została uszkodzona.

Źródło artykułu: