Miłosz Marek: Mleko już wyschło

Zazwyczaj mówi się, że mleko się rozlało. Jednak po wtorkowej klęsce Lecha Poznań w Pucharze Polski ze stwierdzeniem można iść już dalej. Teraz pozostała już tylko plama, której fachowiec pokroju Jose Marii Bakero nie będzie w stanie wytrzeć.

W tym artykule dowiesz się o:

Czarny scenariusz dla fanów Kolejorza został zrealizowany. Wtorkowy mecz nie mógł się chyba gorzej ułożyć. Prowadzenie, tradycyjne uśpienie, bramka wyrównująca, wiele emocji i… porażka. Na dodatek ze znienawidzoną wojskową ekipą ze stolicy. Mogło być tak, jak w 2004 roku. Nienajlepsze występy w lidze zrekompensowane zwycięstwem w pucharze. Tyle, że wówczas Lech nie był faworytem. Z kolei we wtorek, według bukmacherów, było odwrotnie.

- Moim zdaniem to my graliśmy w piłkę, a ze zwycięstwa cieszą się rywale. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była wręcz fenomenalna. Podobnie jak w pięciu poprzednich spotkaniach. Zdobyliśmy bramkę, ale nie potrafiliśmy postawić kropki nad i - stwierdził na pomeczowej konferencji Jose Mari Bakero. Brawo za wynalezienie nowego pojęcia słowo fenomenalne. Stworzenie dwóch-trzech okazji w tym mocno przypadkowy gol z dystansu ze sporym udziałem bramkarza nie powinno być powodem do chwały. Po raz kolejny Lechici powtórzyli schemat: dobra pierwsza połowa i można usprawiedliwić swoją porażkę.

Poznańscy działacze już niedługo powinni obudzić się z ręką w nocniku, bo tworzona przez nich europejska potęga w polskich warunkach wydaje się nie istnieć. Mistrz Polski to aktualnie 10. drużyna słabej ekstraklasy. Najlepszy zespół poprzedniego sezonu może ograć każdy. Cracovia, Zagłębie Lubin czy Legia.

Wszystko przez brak autorytetu. Nie widać go u trenera, który nie ma jak się porozumieć z drużyną. Myślałem, że taką osobą może być Rafał Murawski. Milion euro i poznańska przeszłość reprezentanta Polski mogła nastrajać pozytywnie. Tym czasem "Muraś" jako pierwszy stwierdził, że Lech odpada z walki o mistrzostwo po meczu z GKS Bełchatów. Słusznie, niesłusznie - tak nie wypada. Byłemu kapitanowi, najdroższemu zawodnikowi, w końcu walczakowi, któremu poznaniacy bezgranicznie ufają. Bo kto podrywał Lecha, jak nie Murawski? Pierwszy wymięka gość, który w 121. minucie meczu z Austrią Wiedeń rozpoczął piękny kolejowy marsz zakończony dopiero w Udine? Szkoda gadać…

Pucharu nie ma. Mistrzostwa, prawdopodobnie, nie będzie. Puchary? Sprawa odległa. Różnica punktowa mała, ale… styl. On przede wszystkim nie nastraja do takiego myślenia. Z drugiej strony… tabeli. Strefa spadkowa coraz bliżej. Abstrakcja? Nie. Nie dla ekipy, która punkty potrafi stracić z każdym.

I pomyśleć, że tego wywodu mogłoby nie być, gdyby nie 8 cm. Ta sama 8, co na koszulce Jacka Kiełba, który w 90. minucie trafił w poprzeczkę i tylko pobudził nadzieje kibiców Lecha. Ci na razie tolerują postawę swoich pupili. Choć na reakcję na pucharową wpadkę należy czekać do soboty, kiedy do Poznania zawita Górnik.

Przy okazji, jeśli mogę, pozdrawiam Zdzisława Kręcinę, który zapowiedział 11 tys. zakazów stadionowych za wtorkowy finał. Panie sekretarzu, brawo! Polska piłka może upaść jeszcze niżej! Z pomocą PZPN możliwe jest wszystko.

Źródło artykułu: