Spotkanie stało na bardzo niskim poziomie. Sytuacje podbramkowe w pierwszych trzech kwadransach meczu można było policzyć na palcach u jednej ręki. Oddawane przez piłkarzy strzały z dystansu były anemiczne i niecelne. Dośrodkowania albo padały łupem bramkarzy, ale opuszczały plac gry nie trafiając do adresatów.
Nieco ciekawiej zrobiło się dopiero pod koniec pierwszej połowy. W bramce Lechii dobrze jednak spisywał się Dawid Dłoniak, który raz efektownie obronił strzał oddany głową przez Adama Patora, potem poradził sobie z technicznym uderzeniem Wiaczesława Zamary. Swojej szansy po uderzeniu z dystansu szukał również Grzegorz Mania, ale posłał piłkę pół metra ponad poprzeczką.
W przerwie szkoleniowiec gospodarzy dokonał trzech zmian. Na boisku pojawił się między innymi 18-letni Mateusz Nowasielski, który w 55. minucie zdobył bramkę dla torunian, jak się później okazało jedyną w tym meczu. Wykorzystał on bardzo dobre zagranie z głębi pola. Dłoniakowi niewiele zabrakło do skutecznej interwencji, bo piłka po jego dłoniach wtoczyła się do bramki.
Po tej bramce tempo meczu spadło. Zadowolona z prowadzenia Elana kontrolowała przebieg gry i nie kwapiła się do ataku, a goście z kolei nie byli w stanie dostać się pod bramkę Przemysława Kryszaka. Z czasem gospodarze zaczęli jednak stwarzać sobie sytuacje. Piłkę w środku pola dobrze rozgrywał Kelechi Iheanacho. Partnerzy nie potrafili jednak wykorzystać jego dobrych dograń. Dwukrotnie dobre okazje zmarnował Mieczysław Sikora. Dłoniak wiele szczęścia miał również po strzale Zamary, który trafił w poprzeczkę.
Najlepszą okazję jednak i tak zmarnował Nowosielski, który będąc samemu w polu bramkowym nie potrafił nawet trafić w światło bramki. - Uderzyłem praktycznie ochraniaczem. Zabrakło koncentracji. Widziałem już piłkę w bramce - tłumaczył się po meczu młody piłkarz.
W końcówce meczu w pole karne gospodarzy powędrował nawet Dawid Dłoniak, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów i Elana zdołał odnieść pierwsze zwycięstwo od 23. października.
Elana Toruń - Lechia Zielona Góra 1:0 (0:0)
1:0 - Nowasielski 55'
Składy:
Elana: Kryszak - Wróbel, Świderek, Sobolewski, Zaremski (58’ Więckowski) - Zamara, Mądrzejewski, Grube, Młodzieniak (46’ Sikora) - Mania (46’ Iheanacho), Patora (46’ Nowasielski).
Lechia: Dłoniak - Brzykcy, Tyktor, Sucharek, Górski - Kojder, Figiel, Pytlarz (48’ Kaczorowski), Małecki (75’ Dorniak), Haraś (68’ Sztonyk) - Duchnowski.
Żółte kartki: Wróbel (Elana) oraz Haraś (Lechia).
Sędzia: Mariusz Wiśniewski (Olsztyn).
Widzów: 100.
***
Poniżej prezentujemy zapis konferencji pomeczowej:
Tomasz Trubiłowicz (trener Lechii): W ostatnich czasach przegrywaliśmy mecze cały czas. Mój zespół nie miał siły ataku. W sobotę stworzyliśmy sobie dwie czy trzy bardzo fajne okazje do tego żeby zdobyć bramki. Nasz zespół opiera się na młodzieży i ci chłopcy jeszcze nie dorośli i nie ma tej jakości jaką ja bym sobie życzył. Nasza taktyka zawsze jest prosta, chcemy się bronić i kontratakować. W środku pola nasz kapitan popełnił jeden błąd, który miał katastrofalne skutki. Jest to młody chłopak, w innych meczach grał bardzo dobrze, ale u tak młodych ludzi wygląda to tak, że jedno spotkanie potrafi zagrać bardzo dobrze, a w następnym popełni podstawowy błąd. Brak jest mojemu zespołowi stabilizacji.
Dawid Dłoniak (bramkarz Lechii): W końcówce rzuciliśmy wszystko na jedną szalę. Chcieliśmy za wszelką cenę wyrównać, ale się nie udało. Gratuluję gospodarzom zwycięstwa.
Artur Dzięgiel (asystent trenera Elany): Cieszymy się, że po tak długim czasie udało nam się odnieść zwycięstwo na własnym boisku. Niestety gra naszego zespołu wymaga wiele poprawy. Teraz czeka nas ciężki rywal - Zawisza Bydgoszcz. Będziemy przygotowywać się do tego spotkania cały tydzień, a odbędzie się ono już w piątek.
Mateusz Nowasielski (piłkarz Elany, strzelec bramki): Bardzo cieszy mnie bramka, w szczególności dlatego, że dała zwycięstwo naszej drużynie. Było nam ono bardzo potrzebne, udało się podnieść morale zespołu. Zostawiliśmy na boisku mnóstwo zdrowia i dobrze, że to przyniosło zamierzony efekt.