Marcin Mięciel: Niech się władze Łodzi wezmą do roboty

Piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego pokonali w sobotę na własnym stadionie Termalicę Bruk-Bet Nieciecza i są już tylko o krok od awansu do ekstraklasy. Marcin Mięciel cieszył się z wyniku, ale zarazem denerwował na brak dopingu kibiców i zachowanie władz miasta.

ŁKS w sobotę tylko w pierwszej połowie był drużyną przeważającą. Po przerwie, choć to łodzianie zdobyli dwa gole, przez większość czasu atakowali goście. Napastnik ŁKS-u Marcin Mięciel, który zresztą oba te gole wypracował, tłumaczy, że taka była taktyka na to spotkanie i zakładała ona konsekwencję w grze, a nie stwarzanie wielu sytuacji pod bramką rywala.

- Było w meczu z Termalicą dużo walki. W pierwszej połowie graliśmy to, co chcieliśmy, a więc utrzymywaliśmy się długo przy piłce. Kibice oczekują od nas czegoś innego - chcą wielu sytuacji, ale nasza koncepcja gry była inna i ją stosowaliśmy. Jak widać, taktyka poskutkowała, bo na początku drugiej połowy udało się zdobyć gola, a ostatecznie wygrać spotkanie. Konsekwentne zmęczenie przeciwnika i nie narażanie się na kontry - to było dziś kluczem do sukcesu, choć w drugiej połowie niepotrzebnie zaczęliśmy nieco kombinować i stąd okazje, które mieli goście - wyjaśniał Mięciel.

Gola ŁKS-owi udało się zdobyć w 50. minucie, ale już po kilkudziesięciu sekundach mógł być remis, gdyż rzut karny wykonywali goście: - Bodzio nam dziś ogromnie pomógł. Trudno powiedzieć, jak by się to skończyło, gdyby Termalica wykorzystała rzut karny. Każdy zresztą dziś dołożył swoją cegiełkę i dało to efekt w postaci zwycięstwa - dodał napastnik ŁKS-u.

Zabrakło w sobotę jedynie na stadionie atmosfery meczu piłkarskiego. Wszystko przez protest kibiców, będący skutkiem ostatnich decyzji rządu, wojewodów i PZPN-u, zamykających kolejne stadiony w Polsce. Fani zorganizowali na trybunach humorystyczny happening, czego jednak nie rozumie Mięciel.

- Nie wypowiadam się na temat protestu kibiców. W ogóle ciężko nam się tutaj gra. Nikt nam nie pomaga i jesteśmy skazani tylko na siebie. Nie wiem, co to w ogóle było, czuliśmy się jak na Małyszu w sumie. Jesteśmy sami tutaj. Wiadomo, że jest ten protest, PZPN walczy z kibicami, ale szkoda, że odbija się to na nas.

Zawodnik ŁKS-u żalił się także na władze Łodzi, zarzucając im brak pomocy klubowi.

- Prezesi klubu się starają, ale w Łodzi nikt nie pomaga. Nasi sponsorzy chodzą od jednego biura do drugiego bezskutecznie. Siedem miesięcy nie mogli się doprosić, żeby nam bramkę przywieźli, musieliśmy grać na jakieś pachołki. Niech się władze Łodzi w końcu wezmą do roboty. Jak awansujemy, to każdy będzie się chciał przy nas polansować - widać to było niedawno po awansie koszykarzy - każdy zaraz chciał się ogrzać w ich blasku, a na codzień nie ma kto pomóc - zakończył Mięciel.

Komentarze (0)