Pierwszy sezon Roberta Lewandowskiego w Borussii Dortmund: Więcej wzlotów niż upadków

Ulubieniec Franciszka Smudy, największa nadzieja biało-czerwonych na Euro 2012 i najdroższy piłkarz polskiej ekstraklasy - Robert Lewandowski w debiutanckim sezonie w Bundeslidze wywalczył mistrzostwo Niemiec, ale nie wszystko poszło po jego myśli.

Konrad Kostorz
Konrad Kostorz

- Jesteśmy zadowoleni, że długie i trudne negocjacje zakończyły się sukcesem. Osiągnęliśmy porozumienie z Lechem Poznań i Robert Lewandowski już od najbliższego sezonu będzie naszym zawodnikiem - mówił tuż po dokonaniu transferu dyrektor sportowy BVB Michael Zorc. Nie najbogatsza w Niemczech Borussia wysupłała na polski talent aż 4.5 mln euro. - Obserwowaliśmy go przez ponad rok - oznajmił Zorc. Sam zainteresowany sprawiał wrażenie wniebowziętego. - Borussia to klub moich marzeń, gdy wpłynęła ich oferta, nie mogłem jej odrzucić. W Dortmundzie nauczę się lepiej grać. Zyska na tym również reprezentacja Polski - zapowiadał "Lewy". Początki były wymarzone - hat-trick w pierwszym sparingu, piękny gol zdobyty przewrotką przeciwko Sportfreunde Lotte oraz trafienie w starciu z naszpikowanym gwiazdami ManCity.

Obiecujący początek - Lewandowski nie daje szans Shay'owi Givenowi:



Pod dużym wrażeniem Polaka zdawał być się trener Juergen Klopp. - Lewandowski jest najbardziej ekscytującym piłkarzem ostatnich 10-15 lat - oceniał tuż przed rozpoczęciem sezonu Bundesligi. Gdy rozgrywki ruszyły, szkoleniowiec bez wahania postawił jednak na bardziej doświadczonego Lucasa Barriosa. Choć 26-letni uczestnik mundialu poprzedni sezon zakończył z 19 golami na koncie i jego miejsce w wyjściowej "11" było uzasadnione, nie brakowało rozczarowanych posadzeniem "Lewego" na ławce. Gdy dziennikarze pytali, dlaczego Paragwajczyk i Polak nie grają razem w napadzie, Klopp odburknął jedynie: - Nie zmienię systemy gry dla jednego zawodnika. Na dodatek znakomicie do gry w roli ofensywnego pomocnika wprowadził się inny nabytek, Shinji Kagawa, w efekcie czego Lewandowski mógł liczyć jedynie na występy w końcowych kwadransach. - Gdybyśmy mogli grać w "12", Robert zawsze byłby w pierwszym składzie - zapewniał Klopp.

Początkowo "Lewy" wywiązywał się ze swojej roli znakomicie. Gole strzelone Schalke i K'lautern przyniosły kadrowiczowi Franciszka Smudy kolejną garść komplementów, ale nie poprawiły jego położenia. - To świetny, mądry gracz. Jego jedynym problemem jest pozycja. Mamy na niej Barriosa i Kagawę. Na razie to oni będą grać więcej. Robert nie jest z tego powodu szczęśliwy, ale z czasem jego pozycja w zespole będzie rosła - mówił prezes Hans-Joachim Watzke. Kolejne tygodnie to dla polskiego snajpera prawdziwa sinusoida - zmarnowana "piłka meczowa" w LE przeciwko PSG, ładne gole w Hanowerze i Freiburgu, fatalny występ i niewykorzystany karny w Pucharze Niemiec z III-ligowcem. - Lewandowski nie może tyle pudłować! Musimy doprowadzić do tego, żeby był bardziej skuteczny, bo bardzo potrzebujemy jego goli - narzekał Klopp. Na koniec rundy "Lewemu" w sukurs przyszła kontuzja Barriosa, dzięki której rozegrał 90 minut i strzelił gola w Norymberdze, zacierając niekorzystne wrażenie. "Polak wprowadzał powiew świeżości w poczynania mistrzów jesieni" - napisał tuż przed Nowym Rokiem magazyn Kicker, przyznając byłej gwieździe Lecha tytuł "najlepszego dżokera Bundesligi".

Skuteczna "główka" w wyjazdowym spotkaniu z Freiburgiem:



Rundę rewanżową pochodzący z Warszawy napastnik rozpoczął w podstawowym składzie, by... błyskawicznie z niego wypaść. Wszystko przez fatalne pudła w meczu ze Stuttgartem, po których Bild ostro skrytykował Polaka, nazywając go "Lewangłupskim". Przed dziennikarzami w obronie podopiecznego stanął Klopp: - Być może w tej drugiej sytuacji myślał o zmarnowanej setce w pierwszej połowie, ale jego posunięcia kadrowe świadczyły o sporym jego rozczarowaniu postawą. Wtedy znów pomógł mu... pech kolegi - długotrwałej kontuzji uległ Kagawa, a ponadto w słabej formie był Jakub Błaszczykowski. "Lewy" ponownie wskoczył do podstawowego składu, ale nie jako napastnik grający "na szpicy", a ofensywny pomocnik. - Uważam, że drużyna miałaby ze mnie więcej korzyści, gdybym grał bardziej z przodu. Ale nie ma co dyskutować i się kłócić. Gram gdzie każe trener i dzięki temu też się rozwijam - ocenił wówczas 22-latek.

Bodajże najważniejszego gola w sezonie 32-krotny reprezentant Polski zdobył w 25. rundzie przeciwko FC Koeln. Czarno-żółtych wyraźnie nie szło w tym spotkaniu i jedynie błysk i odważne uderzenie "Lewego" pozwoliły odnieść ważne zwycięstwo 1:0. Za ten pojedynek otrzymał od Kickera najwyższą notę w sezonie - "2" - i został wybrany do "11" kolejki. - Lewandowski gra już bardzo dobrze, jednak moi piłkarze często go nie dostrzegają. To zawodnik, który świetnie panuje nad piłką i dlatego musimy częściej do niego podawać - komentował Klopp, rozpoczynając akcję "szukamy Robbiego". Polak szybko jednak obniżył loty i w kolejnych 4 meczach nie wyróżnił się niczym. Trafił dopiero do siatki Freiburga, a potem w ładnym stylu Norymbergi, lecz wówczas mniej ważne od indywidualnych osiągnięć było już pierwsze od 9 sezonów mistrzostwo Niemiec dla Borussii. Licznik Lewandowskiego zamknął się na 9 golach, 4 asystach i 5 żółtych kartkach.

Przełamanie blisko 600-minutowej niemocy strzeleckiej i najważniejszy gol w sezonie:



"Robbie" do siatki rywali trafiał w lidze dokładnie co 200 minut. Jego konkurent Barrios - co 155. Najpoważniejszy zarzut stawiany Polakowi to oczywiście brak skuteczności. - W polskiej lidze też dużo okazji marnował, tylko mało kto zwracał na to uwagę, bo i tak miał już co najmniej kilkanaście strzelonych goli, więc o tym, że coś mu nie wyszło, mało kto mówił - stwierdził Klopp dla Przeglądu Sportowego. Lewandowski nie przejmował się jednak krytyką, pozycją rezerwowego, niskimi notami, żartami niemieckich mediów. Nie skarżył się, a jedynie ciężko pracował. - Jeżeli ktoś gra, prawdopodobnie nigdy nie zdoła wykorzystać wszystkich okazji. Cieszę się, że miałem te szanse, gorzej, gdyby nie było ich w ogóle - przekonuje. Choć jego wartość wzrosła (wg transfermarkt.de) do 6 mln euro, nie ulega wątpliwości, że jeśli zdrowi będą i Barrios, i Kagawa, i Mario Goetze, (dodatkowo możliwe, że do Borussii przybędą kolejni renomowani gracze ofensywni), "Lewy" w sezonie 2011/2012 nie może liczyć na miejsce w wyjściowym składzie, chyba że jego talent nagle nie eksploduje. Minione rozgrywki powinien jednak uznać za udane. - Wiem, że może grać jeszcze znacznie lepiej - Klopp widzi w napastniku ogromny potencjał. Lewandowski musi jednak uważać, by nie powtórzyć losu Ebi Smolarka, Andrzeja Niedzielana i Macieja Żurawskiego, którzy po niezłym starcie w klasowym zagranicznym klubie spoczęli na laurach i stoczyli się po równi pochyłej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×