Przed meczem oba zespoły w ligowej tabeli dzieliły raptem trzy punkty. Dzięki jesiennej wygranej w Poznaniu 2:0 Ruch był w bardziej uprzywilejowanej sytuacji, bo minimalne zwycięstwo pozwalało radzionkowianom na zepchnięcie Warty z szóstej pozycji w ligowej tabeli, a nieznaczna porażka nie przekreślała szans Cidrów na gonitwę za Zielonymi do końca rozgrywek ligowych. Udział w tym mógł mieć Adrian Świątek, wychowanek poznańskiego klubu, dziś występujący w Radzionkowie w ramach wypożyczenia z Górnika Zabrze. Filigranowy napastnik na boisko jednak nie wszedł, choć w drugiej połowie długo się rozgrzewał.
O tym, że poznańska drużyna nie przyjechała na Śląsk tylko się bronić świadczyło ofensywne ustawienie, w jakim Warta rozpoczęła mecz. W wyjściowej jedenastce znalazło się aż trzech nominalnych napastników, wspierany przez duet ofensywnie w tym meczu usposobionych pomocników. Mowa tutaj w pierwszej kolejności o Krzysztofie Gajkowskim, Zbigniewie Zakrzewskim i Piotrze Reissie, którym w sukurs mieli iść Artur Marciniak i Tomasz Magdziarz.
Od pierwszego gwizdka znacznie lepiej poczynały sobie jednak Cidry. Umotywowani wypłatą części zaległości płacowych radzionkowianie w przeciągu pierwszego kwadransa stworzyli co najmniej pięć klarownych sytuacji bramkowych. Sygnał do ataku dał Vladimir Balat, którego strzał z dystansu, z ok. 22 metrów minął okienko bramki o kilkanaście centymetrów. Chwilę później ładną akcję przeprowadzili bracia Mak; Michał urwał się z piłką przy linii środkowej i tuż przed polem karnym obsłużył świetnym podaniem Mateusza, strzał którego nogami obronił Andrzej Bledzewski.
W kolejnych minutach dwie dobre akcje strzeleckie miał Tomasz Rzepka, ale najpierw po strzale przewrotką posłał piłkę tuż obok lewego słupka bramki Warty, a w kolejnej sytuacji główkował metr nad poprzeczką. Bezsprzecznie prym na boisku wiedli jednak bracia Mak, którzy zagraniami „na pamięć” zupełnie rozbijali zwarte szyki poznańskiej defensywy. W 23. minucie spotkania Michał Mak jak w masło wszedł w pole karne Warty, zwodem ograł Piotra Kieruzela i stanął przed klarowną sytuacją strzelecką, ale obrońca gości w porę naprawił swój błąd. Z kolei na cztery minuty przed upływem regulaminowego czasu gry pierwszej połowy po zagraniu Michała oko w oko z Bledzewskim stanął Mateusz Mak, ale górą w tej sytuacji był golkiper gości.
Warta w pierwszej odsłonie grała ospale. Zawodnicy częściej człapali po boisku, niż stwarzali realne zagrożenie pod bramką rozgrywającego pierwszy w tym sezonie mecz dla Cidrów od pierwszego gwizdka sędziego Marcina Suchańskiego. Na dobrą metę poznaniacy bramce doświadczonego golkipera radzionkowian nie zagrozili jednak ani razu, nie licząc strzału głową Gajtkowskiego, który po dograniu Reissa główkował dwa metry obok słupka i akcji Zakrzewskiego, którą napastnik Warty co prawda zamienił na bramkę, ale wcześniej był na kilkumetrowym spalonym, co umknąć uwadze arbitra nie mogło.
Żywiej Zieloni rozpoczęli drugą część spotkania, ale animuszu wystarczyło poznaniakom tylko na kilka pierwszych minut gry po przerwie. Z biegiem czasu znów inicjatywę przejął bowiem Ruch, a nie umiejący sobie radzić z niezwykle ruchliwymi zawodnikami radzionkowian zawodnicy Warty posuwali się do gry faul. Druga połowa nie stała już na tak dobrym poziomie jak pierwsza odsłona spotkania. Akcji bramkowych było jak na lekarstwo, a oba zespoły skupiały się w głównej mierze na tym, żeby bramki nie stracić.
Gra nabrała tempa w ostatnim kwadransie gry, który efektownym, aczkolwiek minimalnie niecelnym strzałem z dystansu zainaugurował Dawid Jarka. Chwilę później ten sam zawodnik powinien wpakować piłkę do siatki, po sytuacji sam na sam z Bledzewskim, ale golkiper poznańskiej drużyny odbił piłkę do boku. Tam dopadł jej jeszcze Mateusz Mak, ale mając przed sobą pustą bramkę, z dwoma rozpaczliwie pląsającymi na linii bramkowej obrońcami trafił dokładnie tam, gdzie stał jeden z nich.
To podziałało mobilizująco na Wartę. Najpierw Suchańskiego do pierwszej w tym meczu interwencji zmusił po strzale głową Reiss, a dwie minuty później na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Paweł Iwanicki, ale posłał piłkę metr obok słupka.
Na sześć minut przed upływem regulaminowego czasu gry o losach meczu przesądzili zawodnicy, którzy pojawili się na placu gry po przerwie. Marcin Wojciechowski ładnie rozegrał piłkę z Iwanickim i stając oko w oko z bramkarzem Ruchu nie mógł się pomylić, pakując piłkę w krótki róg radzionkowskiej bramki. - Mieliśmy multum okazji do zdobycia bramki, których nie wykorzystaliśmy. Warta oddała dwa groźne strzały. Jeden obroniłem, przy drugim piłka prześlizgnęła się pod nogą w krótki róg. Taka jest piłka - bezradnie rozkładał ręce doświadczony golkiper Cidrów.
Po trafieniu znać o sobie dali fani Zielonych, którzy prywatnie, w liczbie pięciu osób stawili się w sobotnie popołudnie przy Narutowicza.
Tuż przed końcem meczu świetną okazję na doprowadzenie do wyrównania miał Piotr Giel, ale jego strzał z kilku metrów świetnie obronił Bledzewski. Na więcej już Ruchu stać w tym meczu nie było. - Cieszę się, że dałem dobrą zmianę i udało mi się strzelić bramkę. Siłą naszej drużyny jest to, że tworzymy kolektyw, który świetnie rozumie się na boisku i poza nim. W tym meczu nie wygrała drużyna, która z przebiegu gry była lepsza, ale w piłce liczą się bramki, a to my tę na wagę trzech punktów strzeliliśmy - triumfował strzelec jedynej w tym meczu bramki.
Ruch Radzionków - Warta Poznań 0:1 (0:0)
0:1 - Wojciechowski 84'
Składy:
Ruch: Suchański - Niewulis, Rzepka, Beliancin, Kaciczak, Michał Mak, Balat (72' Paweł Giel), Mateusz Mak, Cieluch (75' Piotr Giel), Foszmańczyk, Jarka.
Warta: Bledzewski - Ngamayama, Jasiński, Otuszewski (61' Iwanicki), Kieruzel, Scherfchen, Marciniak (61' Wojciechowski), Magdziarz, Reiss, Gajtkowski (77' Białożyt), Zakrzewski.
Żółte kartki: Balat, Michał Mak (Ruch) - Marciniak, Scherfchen, Ngamayama, Kieruzel (Warta).
Czerwona kartka: Ngamayama /90' za drugą żółtą/ (Warta).
Sędzia: Artur Radziszewski (Warszawa).
Widzów: 600.