Po cudzie w Krakowie: Wszyscy cały czas wierzyliśmy

Zakończony w niedzielę sezon na długo zostanie zapamiętany przez kibiców. Nie tylko ze względu na niesamowicie spłaszczoną tabelę, antyrządowe protesty kibiców czy rzekomą słabość mistrza Polski. Nie da się też zapomnieć o Cracovii, która dokonała niemożliwego i na przekór wszystkim utrzymała się w ekstraklasie.

Kiedy ostatniego dnia października minionego roku Jurij Szatałow przejmował stery Pasów, drużyna zamykała ligową tabelę z ledwie 4 punktami na koncie. Po czterech ostatnich meczach rundy jesiennej dorobek ten został podwojony, ale w przerwie zimowej 8 "oczek" przy 17 punktach Arki Gdynia i Polonii Bytom wyglądało mizernie. Dziś to Cracovia jest "nad kreską", a z ligą pożegnali się bytomianie i gdynianie.

Zobacz jak Wisła świętowała mistrzostwo --->>>

- Cudotwórcą nie jestem. To zasługa zawodników - ja bez nich nic nie znaczę. Piłkarze uwierzyli, że ten cel można osiągnąć. Duża w tym zasługa pana prezesa Filipiaka, który uwierzył mi, że zespół da się utrzymać w lidze - cieszył się w niedzielę mimo porażki z GKS-em Bełchatów trener Pasów.

- Wiara była cały czas. Leciutkie podłamanie miałem po meczu z Zagłębiem Lubin, który zremisowaliśmy 2:2. Bardzo ciężko się gra w takiej sytuacji. Ja nie miałem wcześniej takiej sytuacji, żeby cały czas trzeba było mobilizować zespół i dbać o to, żeby drużyna wierzyła. Od pierwszego treningu próbowałem przekonać wszystkich, żeby w to uwierzyli. Myślę, że mi się udało, ale to też zasługa piłkarzy - dodaje Szatałow.

Siłą Pasów wiosną była gra na swoim stadionie przy ul. Kałuży 1, gdzie zawsze mogli liczyć na wsparcie kibiców. Nawet wtedy, kiedy fani w innych miastach angażowali się w antyrządowy protest i milczeli, w Krakowie trybuny dopingowały. - Zdobyliśmy 21 punktów i wielka w tym też zasługa naszych kibiców, którzy nieśli nas w każdym momencie. Jak ich nie ma, to inaczej gramy. Byłem mocno podbudowany ich reakcją po meczu z Widzewem Łódź, który przegraliśmy, a stadion nas wspierał do ostatniej minuty - zauważa Szatałow.

- W końcu odetchnęliśmy psychicznie, bo po każdej porażce nas skreślano, ale potrafiliśmy się podnieść z kolan. Ciężko, naprawdę ciężko pracowaliśmy na to utrzymanie. Wyszliśmy z niesamowitej sytuacji. Tylko w Krakowie wierzono, że się utrzymamy - reszta już nas pogrzebała - mówi jeden z bohaterów Cracovii, Wojciech Kaczmarek. - Nie będę ukrywał, że cieszę się ze swojej gry w tej rundzie. Mam nadzieję, że powtórzymy to wszyscy w nowym sezonie i będziemy walczyć o coś więcej, bo naprawdę mamy niezły skład - dodaje golkiper Pasów.

Wiary w końcowy sukces nie stracił też Mateusz Klich, który wiosną olśnił umiejętnościami i doczekał się powołania do reprezentacji Polski: - To był zwariowany sezon, ale zakończony szczęśliwie dla nas. Naprawdę uwierzyliśmy w to, że się uda utrzymać po remisie z Legią w pierwszym wiosennym meczu, bo wiedzieliśmy, że gramy dobrą piłkę. Niech wszyscy, którzy już nas spisywali na straty teraz się ugryzą w język i dadzą sobie na chwilę spokój z komentowaniem.

Szatałow nie ma żadnych wątpliwości - utrzymanie Cracovii w takich okolicznościach to jest największy sukces w szkoleniowej karierze: - Wyciągnięcie zespołu z takiego dołka, to może być nawet coś więcej, niż zdobycie mistrzostwa Polski.

Komentarze (0)