Pomarańczowo-czarni z nożem na gardle - echa meczu KSZO Ostrowiec - ŁKS Łódź

Piłkarze KSZO Ostrowiec Św. w ostatniej ligowej kolejce będą musieli walczyć o utrzymanie zespołu w I lidze. Porażka z ŁKS Łódź sprawiła, że pomarańczowo-czarni z nożem na gardle pojada do Nowego Sącza, by przeciwstawić się Sandecji, z którą jeszcze nie udało im się zdobyć punktów.

Puchar dla łodzian od pomarańczowo-czarnych

Chwilę przed meczem w Ostrowcu Świętokrzyskim, pełniący obowiązki prezesa KSZO SSA Piotr Zieliński wręczył puchar kapitanowi zespołu ŁKS Łódź. Było to symboliczne trofeum za awans do ekstraklasy, jaki zawodnicy z Łodzi wywalczyli sobie już przed meczem z podopiecznymi trenera Czesława Jakołcewicza.

Zabrakło konsekwencji

Ostrowiecki zespół znany z tego, że stałe fragmenty gry są jego mocna stroną, podobnie jak w meczu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza stracił bramkę po rzucie rożnym. Na domiar złego było to trafienie samobójcze, a pechowcem któremu zapisano gola był Radosław Kardas.

- Zabrakło nam konsekwencji, bo straciliśmy pierwszą bramkę po stałym fragmencie gry. Rozumiem, ze stracilibyśmy gola po ładnej akcji ŁKS Łódź, ale tak nie było, choć oczywiście lider rozgrywek jak na niego przystało był bardzo dobrą drużyną. Nie mamy prawa tracić takich bramek, bo jesteśmy już na tyle doświadczeni, że takie błędy nie mogą nam się zdarzać - powiedział po meczu napastnik KSZO, Krystian Kanarski.

- To jest piłka i przypadek sprawił, że to ŁKS Łódź zdobył bramkę. W zasadzie nawet nie strzelił, bo to trafienie samobójcze, ale co zrobić. Druga bramka była już tylko kwestią czasu, bo to klasowy zespół i wiadomo w jakim stylu wywalczył awans do ekstraklasy - dodał Vahan Gevorgyan.

Wiara czyni cuda

Ekipa KSZO jest w bardzo trudnej sytuacji. Po ostatnim meczu widać było załamanych piłkarzy, którzy już myślami byli przy potyczce w Nowym Sączu, gdzie przyjdzie im stoczyć prawdziwy bój o cenny jeden punkt, który da utrzymanie na zapleczu ekstraklasy.

- Chyba jesteśmy już przyzwyczajeni, że każdy kolejny mecz, który gramy jest tym o nasze życie. Jak mamy nóż na gardle to na razie wychodzi nam to dobrze, więc pojedziemy i powalczymy, żeby nie przegrać. Albo my albo nas. Jak wywieziemy punkt, to będziemy wracać w dobrych humorach - stwierdził Gevorgyan, który w KSZO wraca do optymalnej formy.

Wiara potrafi uskrzydlić i sprawić, że nawet z najtrudniejszym rywalem można wygrać. Zresztą, I liga pokazała to już niejednokrotnie, więc ci wszyscy, którzy źle życzą KSZO niech poczekają z zacieraniem rąk do ostatniego gwizdka sędziego meczu Sandecja - KSZO.

- Jeszcze nie spadliśmy, bo punkt w meczu z Sandecją daje nam utrzymanie. Mamy cały tydzień na przygotowanie się do tego meczu. Trenerzy na pewno opracują odpowiednią taktykę na ten pojedynek i wierzę w to, że się utrzymamy - zapewnił Kanarski.

Źródło artykułu: