Pracować tutaj do końca życia - rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem GKS Katowice

Niespełna tydzień trwało bezkrólewie w GKS Katowice po odejściu Wojciecha Stawowego. Jego miejsce na ławce trenerskiej drużyny z Bukowej zajął Rafał Górak, który do klubu przychodzi z jasnym celem. - Chciałbym pracować tutaj do końca życia - mówi w rozmowie z naszym portalem 38-letni szkoleniowiec.

Marcin Ziach: Gdyby ktoś w końcówce ubiegłego sezonu powiedział panu, że będzie pan pracował w GKS Katowice…

Rafał Górak: Pewnie bym się tylko uśmiechnął. Pracowałem w Tychach niespełna trzy miesiące i szczerze mówiąc, żadnych zmian się nie spodziewałem.

Nie chodziły po pana głowie myśli o tym, żeby zamienić drugoligowca na klub o wyższych piłkarskich ambicjach?

- Nie ważne jest o czym my myślimy, bo każdy ma marzenia. GKS Katowice jest na pewno jednym z tych klubów, który w kręgach marzeń wielu szkoleniowców się przewija. Szczególnie młodego trenera, który na stanowisku szkoleniowca w tak dużym klubie jeszcze nie pracował.

Wydawało się, że jest pan w Katowicach niepodważalnie kandydatem numer jeden, bo przez ostatnie lata pracował pan na opinię specjalisty od awansów.

- To bardzo poważnie powiedziane. Myślę, że żeby być jakimkolwiek specjalistą trzeba w tym zawodzie pracować długie lata. Ja na razie jestem trenerem na dorobku i nie odważyłbym się nazywać specjalistą od czegokolwiek.

W Gieksie są wielkie apetyty na upragniony awans do ekstraklasy.

- Katowice nigdy nie będą zadowolone z gry w innej lidze, niż ekstraklasa. Najpierw trzeba jednak zbudować zespół na miarę gry w tej lidze i my jesteśmy w trakcie budowy.

Nie pokusi się pan już teraz o stwierdzenie, że do batalii o awans ruszacie już teraz?

- Szczerze? Nie wiem. Musi pan poczekać dwa-trzy tygodnie. Czeka nas zgrupowanie na Węgrzech i dopięcie kilku spraw kadrowych. Myślę, że po powrocie z obozu będę mądrzejszy.

Ambicje, z jakimi Rafał Górak przychodzi na Bukową?

- Odpowiem bez zająknięcia. Żeby pracować tutaj do końca życia…

Budowa drużyny ruszyła pełną parą. W GKS tak wielu testowanych graczy dawno nie było.

- Sprawdziliśmy trzydziestu-pięciu chłopaków z pola, nie licząc bramkarzy. Gdybym chciał się im wszystkim dokładnie przyjrzeć musiałbym poświęcić na to co najmniej miesiąc i rozgrywać po trzy sparingi dziennie. Tyle czasu jednak nie miałem i w Katowicach zostaną tylko ci zawodnicy, którzy pojadą z nami na obóz. W trakcie zgrupowania będziemy się jeszcze kilku chłopakom przyglądać, ale tuż przed ligą żadnej rewolucji kadrowej już nie będzie.

Przy Bukowej pojawiło się wielu zawodników Ruchu Radzionków.

- Kiedyś mi się sprawdzili i wiem, na co tych chłopaków stać. W meczach kontrolnych jedni grali ciut lepiej, inni nieco słabiej, ale są to ludzie, których umiejętności znam i którym ufam. A w dzisiejszej piłce to podstawa, by na linii trener – zawodnicy było wzajemne zaufanie.

GKS opuściło też dziesięciu graczy najbardziej doświadczonych. Żadnego z nich nie chciał pan w swojej talii zatrzymać?

- Powiem szczerze, że długo jak na możliwości, jakie klub mi przedstawił o tym myślałem. Od początku miałem na celu tak przebudować zespół, żeby była to trochę inna kadra niż w minionym sezonie. Oczywiście nic nie zarzucając i niczego nie ujmując zawodnikom, którzy tworzyli GKS w poprzednich rozgrywkach.

Presja wyniku w Katowicach jest ogromna. Wojciecha Stawowego po ostatnim meczu kibice chcieli wywieźć na taczkach.

- Na pewno było to nieeleganckie. Na szczęście to już historia i dobrze, że nic takiego się ostatecznie nie wydarzyło. Był to ze strony kibiców rodzaj jakiegoś typu manifestacji, choć akurat w tym przypadku forma była niesmaczna. Na pewno to nie jest przyjemne. Pracuję w tym samym fachu, co trener Stawowy i nigdy bym nie chciał być na jego miejscu.

Co zastał pan w szatni po poprzednim szkoleniowcu?

- Wydaje mi się, że szatnia jest prywatną sprawą każdej drużyny i im mniej informacji wydostaje się stamtąd na zewnątrz, tym lepiej. I na tym poprzestańmy.

Widzi pan szanse na to, żeby w tej drużynie odrodziła się na nowo mentalność zwycięzców?

- Zrezygnowałbym z pracy trenera Gieksy, gdybym nie widział na to szans i nie był w stanie tego uczynić.

Patrząc na układ gier na początku sezonu GKS Katowice startu ligi do najłatwiejszych zaliczyć nie może.

- Układ gier mamy ciężki, ale proszę mi powiedzieć, która z drużyn może powiedzieć, że układ gier w pierwszych kolejkach jej "siadł". Pewnie nie byłby pan w stanie. Zresztą powiedziałem to samo dzisiaj mojemu sztabowi szkoleniowemu. Żaden z nas nie umiałby wskazać rozkładu jazdy, jaki byłby w tej lidze dla nas łatwy, bo takiego po prostu nie ma.

Termalica Bruk-Bet Nieciecza przyjedzie do Katowic na inaugurację. To rywal po letnich zmianach kadrowych nieprzewidywalny.

- To będzie dla nas bez dwóch zdań ogromnie ciężkie spotkanie. Na start przyjedzie Nieciecza i można dywagować, czy lepiej z nimi grać na początku czy w środku sezonu. To podobnie jak GKS będzie zespół bardzo mocno przemeblowany i musimy się skoncentrować, żeby wiedzieć jak rywala "ugryźć". Pracujemy nad tym usilnie i myślę, że do 22 lipca uda nam się znaleźć sposób na to, by w tym meczu powalczyć o zwycięstwo. Trzy punkty na początku sezonu będą dla nas bardzo ważne.

Komentarze (0)