Szymon Mierzyński: Do inauguracji nowego sezonu I ligi pozostał tydzień. Dla pańskiej drużyny próbą generalną był sparing z KGHM Zagłębiem Lubin. Jak można ocenić formę Warty tuż przed startem rozgrywek?
Czesław Jakołcewicz: Jeśli chodzi o mecz z Zagłębiem, to nasza gra wyglądała całkiem nieźle i myślę, że mogę być umiarkowanie zadowolony. Wynik jest wprawdzie niekorzystny (1:3), ale mierzyliśmy się z bardzo silną drużyną, która zaatakuje zapewne czołówkę ekstraklasy. Na tle takiego rywala wypadliśmy dobrze, zwłaszcza w pierwszej połowie. Potrafiliśmy wtedy utrzymywać się przy piłce i nie pozwalaliśmy przeciwnikowi na zbyt wiele. Bolą tylko gole stracone po przerwie, zwłaszcza że jeden z nich padł po stałym fragmencie gry. Moi obrońcy wyraźnie wtedy zaspali.
Uważa pan, że wynik 3:1 nie oddaje tego, co działo się na boisku?
- Absolutnie. Przecież przegrywając jedną bramką mieliśmy kapitalną okazję na wyrównanie, której nie wykorzystał Artur Marciniak. Gdyby wówczas doprowadził do remisu, to mecz mógłby się zupełnie inaczej ułożyć. To był pozytywny występ mojej drużyny, mimo że suchy wynik może budzić inne skojarzenia.
Co należy jeszcze poprawić przed pierwszym ligowym pojedynkiem z Arką Gdynia?
- Ten przeciwnik na pewno nie postawi nam tak trudnych warunków jak Zagłębie, ale mimo to mamy nad czym pracować. W najbliższym tygodniu skupimy się na stałych fragmentach - zarówno w obronie, jak i w ataku. Widać gołym okiem, że one sprawiają nam jeszcze kłopoty i niejednokrotnie tracimy po nich gole. Efekt jest taki, że wysiłek, który wkładamy w mecz, idzie na marne.
Warta zakończyła niedawno zgrupowanie w Jarocinie. Czy na tym obozie wszystko przebiegło zgodnie z planem?
- Jestem zadowolony z pracy, którą tam wykonaliśmy, ale martwi mnie fakt, że nie wszyscy mogli stale uczestniczyć w treningach. Pojawiło się kilka urazów i dotyczyły one również zawodników, którzy są przewidziani do gry w podstawowym składzie. Niektórzy nadal się leczą i przystąpią do zajęć dopiero od poniedziałku.
W sparingu z Zagłębiem w obronie zagrało dwóch młodzieżowców. Maciej Wichtowski i Damian Zawadzki. Na ich występy trzeba zwracać baczną uwagę, bo przynajmniej jeden będzie musiał przebywać na murawie w spotkaniach ligowych.
- Cały czas testuję różne warianty. Najpierw wystawiłem Wichtowskiego, a później jego miejsce zajął Alain Ngamayama. Zawadzki natomiast zaliczył 90 minut i oceniam go pozytywnie. Na początku miał wprawdzie małe problemy, ale trzeba pamiętać, że on ostatnio sporo gra, bo nie ma zmienników. Poza tym przyszedł do nas z Młodej Ekstraklasy i dopiero zbiera doświadczenie. Mamy jeszcze tydzień na scementowanie obrony, także w kontekście stałych fragmentów gry, o których wspominałem wcześniej.
Czy ma pan już w głowie wyjściową jedenastkę na mecz z Arką Gdynia?
- Oczywiście, że tak. Jeśli spojrzymy na skład z pierwszej połowy spotkania z Zagłębiem, to mogę powiedzieć, że w Gdyni będzie on bardzo podobny. Są jeszcze trzy pozycje, co do których się waham. To lewa pomoc, lewa obrona i środek obrony. Obsada tych sektorów wykrystalizuje się w nadchodzącym tygodniu.
W Gdyni musi pan desygnować do gry przynajmniej jednego młodzieżowca. Kto nim będzie?
- Tego jeszcze nie wiem. Cały czas się zastanawiam, zwłaszcza że czeka nas naprawdę twardy mecz. Myślę, że trzeba będzie zaprezentować dużo siłowej gry, dlatego musimy wybrać zawodnika, który temu podoła.
Czy ma pan już pełne rozeznanie jeśli chodzi o Arkę?
- Przede wszystkim dobrze znam trenera Petra Nemca, bo wiele razy grałem przeciwko drużynom, które on prowadził. Pod wodzą tego szkoleniowca piłkarze po prostu walczą. Grają prosty futbol, agresywny, na pograniczu faulu. Czeka nas ciężki bój, spodziewam się też dużego zagrożenia po stałych fragmentach. Arka być może nie zagra pięknie, ale na pewno zawiesi wysoko poprzeczkę. Mam nadzieję, że przeciwstawimy jej dużą kulturę gry, liczę ponadto na szybkie kontrataki.
Jaka będzie taktyka? Atak od początku to chyba dość ryzykowne rozwiązanie...
- Myślę, że nie będziemy szarżować, zwłaszcza że drużyny Petra Nemca potrafią wciągnąć rywala na własną połowę i potem go zaskoczyć. Rywale na pewno będą wybiegani. Ofensywa Arki jest bardzo niebezpieczna. Nie ma tam wprawdzie Charlesa Nwaogu, ale są choćby Janusz Surdykowski i Ensar Arifović. Obaj mają dobre warunki fizyczne i świetnie spisują się w powietrzu. Jednak mimo tych atutów Arki, jestem zdania, że Warta sobie poradzi.
Czy remis w tym spotkaniu byłby nie do pogardzenia?
- Pojedziemy tam po zwycięstwo, a jeśli będzie jeden punkt, to chciałbym go zdobyć po dobrej grze. Życzyłbym sobie, żebyśmy nie odstawali od przeciwnika i pokazali dobry futbol. Musimy udowodnić, że jesteśmy mocni i stać nas na awans. Wierzę w to głęboko, bo widzę optymizm wśród swoich podopiecznych. Mamy jeszcze kilka dni, by doprowadzić formę do optimum i przede wszystkim złapać świeżość.
Przed rundą wiosenną pański poprzednik Bogusław Baniak mówił, że potrzebuje w drużynie bandytów. Pan również preferuje zawodników o takiej charakterystyce, zwłaszcza gdy trzeba walczyć w I lidze?
- Nie da się ukryć, że cechy wolicjonalne i siła mają na zapleczu ekstraklasy olbrzymie znaczenie. Myślę, że spora część mojej drużyny jest przystosowana do tych wymagań. Trzeba jednak pamiętać, że jedenastu bandytów to nie wszystko. Oprócz biegania i walki, musimy też myśleć na boisku i strzelać gole. Jestem zdania, że w I lidze można wygrywać spotkania prezentując wysoką kulturę gry. W zeszłym sezonie dobrym tego przykładem był choćby ŁKS.
Czy ma pan jakieś obawy przed inauguracją?
- Zadanie rzeczywiście jest bardzo trudne, bo gramy na wyjeździe. Jednak jeśli chcemy awansować, to musimy zwyciężać niezależnie od miejsca i czasu. Rywal na pewno będzie wymagający. Arka spadła z ekstraklasy i chce do niej szybko wrócić. My nastawiamy się przede wszystkim na to, żeby z czterech wyjazdów, którymi rozpoczniemy rozgrywki, przywieźć jak najwięcej punktów.
U siebie zagracie dopiero w 5. kolejce. Jaką zdobycz chciałby mieć pan wówczas na koncie?
- Najlepszy byłby oczywiście komplet, ale dziesięć oczek też uznam za zadowalający dorobek.
Wiosna pokazała, że dobry start znacznie ułatwia rywalizację w późniejszej fazie rozgrywek...
- Z pewnością tak, ale w naszym przypadku początek jest niezwykle trudny. Przed nami cztery wyjazdy i to do rywali z czołówki. Nieco łatwiej będziemy mieć tuż przed przerwą zimową. Wtedy trzy razy z rzędu zagramy u siebie.
Kto może najbardziej przeszkodzić Warcie w batalii o awans?
- Na pewno będą to Pogoń Szczecin i Arka Gdynia. Trudno przewidzieć jak spisze się Polonia Bytom, w której doszło do wielu zmian kadrowych. W czołówce mogą znaleźć się również te zespoły, które były wysoko w poprzednim sezonie, a więc Piast Gliwice czy Sandecja Nowy Sącz. Z kolei gdybym miał wytypować czarnego konia, to postawiłbym na Termalikę Bruk-Bet Nieciecza, która dysponuje silnym składem.