Selekcjoner reprezentacji Polski wyżej ceni nie tylko Sławomira Peszko, ale także Michała Kucharczyka, Macieja Rybusa i Szymona Pawłowskiego. - Przyzwyczajony jestem, że nie dostaję powołań - przyznaje z uśmiechem Małecki. - Bardzo chciałbym grać w reprezentacji, ale chyba nie jest mi to pisane. Całe szczęście, że życie nie kończy się na kadrze. Muszę grać dobrze w klubie i czekać na swoją szansę - mówi.
Pytany o kryteria, jakie jego zdaniem decydują o wyborze graczy do narodowej drużyny, odsyła do selekcjonera Smudy. Sam skupia się w tym momencie przede wszystkim na grze dla drużyny klubowej i walce o awans do Ligi Mistrzów. Nadziei na grę w zespole narodowym wciąż jednak nie traci. - Obecnie moim zadaniem jest jak najlepsza gra dla Wisły i czekanie. Może kiedyś się doczekam - przyznaje.
Pytany o kwestię powołania do reprezentacji kolegi z zespołu, Maora Meliksona, wyraża swoje wątpliwości. - Na ten moment Maor gra w Izraelu i jest z tego powodu bardzo szczęśliwy. Jeśli byłaby taka opcja, żeby grał w reprezentacji Polski, na pewno byłoby to duże wzmocnienie. Cieszę się, że mogę grać z takim zawodnikiem w jednej drużynie, bo naprawdę robi różnicę.