Piłkarze Śląska Wrocław drużynę beniaminka T-Mobile Ekstraklasy pokonali 4:0. Wrocławianie w końcu rozwiązali worek z bramkami, bowiem mieli ostatnio problemy ze skutecznością. - Myślę, że tak o tym przełamaniu to nie ma co mówić. To dopiero 2. kolejka. Mamy cztery punkty i myślę, że nie ma co mówić o przełamywaniu się, bo w pucharach kolejną rundę przeszliśmy. Potrzebowaliśmy przede wszystkim trochę tych bramek, w niedzielę wpadły. Bardzo się cieszymy, bo taka wygrana naprawdę cieszy - mówił po meczu Tadeusz Socha.
Łodzianie po dwóch meczach są na ostatnim miejscu w tabeli. Piłkarze beniaminka stracili już dziewięć goli, a sami nie strzelili żadnego. - Na pewno nie jest to drużyna tak słaba, jak pokazują to statystyki, gdzie w dwóch meczach stracili dziewięć bramek. Mają na pewno groźnych piłkarzy. Patrząc przez pryzmat polskiej ligi nazwiska przede wszystkim w linii pomocy i ataku, robią wrażenie. Myślę że kwestią czasu jest kiedy się zgrają i naprawdę będą drużyną, która jak myślę, nie będzie tak łatwo dostarczać punktów - powiedział Socha portalowi SportoweFakty.pl.
W niedzielę w podstawowym składzie WKS-u zagrało wielu nominalnie rezerwowych piłkarzy. Na drużynę z Łodzi spokojnie to wystarczyło. - Byłem zaskoczony sposobem w jaki trener żongluje składem. Myślę, że na razie nie ma co się dziwić. Trener ma taki styl i trzeba to zrozumieć. Myślę, że to jest największy plus, że mamy taką szeroką kadrę. W zeszłym sezonie było sporo tych kontuzji, wydawało się, że kluczowi zawodnicy wypadają ze składu i będzie ciężko ich zastąpić, a było bardzo podobnie, jak czasami nie lepiej - podsumował wychowanek wicemistrzów Polski.