Ostatnie zwycięstwa nie mogą nas uśpić - rozmowa z Marcinem Broszem, trenerem Piasta Gliwice

Wiosną Marcin Brosz był ostro krytykowany, bo jego Piast zawodził na całej linii. Teraz jest zupełnie inaczej. Gliwiczanie mają za sobą cztery zwycięstwa z rzędu, mimo to szkoleniowiec nie wpada w euforię.

Szymon Mierzyński: Podczas poprzedniej wizyty w Poznaniu był pan w zupełnie odmiennym nastroju niż obecnie. Wtedy Piast przegrał 0:1, tymczasem w niedzielę bezdyskusyjnie triumfował 3:1.

Marcin Brosz: Udało nam się zdobyć trzy punkty i to na ciężkim terenie. Cieszymy się z tego bardzo. Wtedy tej sztuki nie dokonaliśmy, więc i humory były gorsze.

Gol stracony w 2. minucie był chyba jedynym momentem słabości w grze Piasta...

- Wypadliśmy pozytywnie, zwłaszcza patrząc na to jakiego mieliśmy rywala. W Poznaniu dzieje się wiele dobrego, zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Sprowadzono tu sporo klasowych piłkarzy. Ta drużyna wciąż jest jednym z głównych kandydatów do awansu. My możemy się cieszyć, bo zarówno podstawowy skład, jak i zmiennicy spisali się bez zarzutu. Zawodnicy, którzy weszli na boisko, wnieśli do gry powiew świeżości.

Czy spodziewał się pan, że zwycięstwo przyjdzie tak łatwo?

- Nie było łatwo, choćby dlatego, że mieliśmy katastrofalne otwarcie. Ważne jest to, że potrafiliśmy się podnieść na stadionie rywala. Jeśli popatrzymy na cały początek sezonu, to pozytywne są nie tylko wyniki, ale także postawa zespołu. Zdecydowaną większość spotkań rozgrywamy przecież na wyjazdach. Dlatego należy doceniać każdy punkt.

Tomasz Bzdęga, Pavol Cicman, Wojciech Kędziora, Adrian Świątek - wszyscy ci zawodnicy dołączyli do Piasta latem i okazali się dużym wzmocnieniem. Każdy odgrywa w drużynie wiodącą rolę. Zatem może być pan chyba zadowolony z letnich ruchów kadrowych...

- Poczekajmy jeszcze z ocenami. Cieszymy się oczywiście z dotychczasowych sukcesów, ale nie wyciągamy daleko idących wniosków. Wiosną, gdy nam nie szło, starałem się nie przesadzać w drugą stronę. Wychodzę bowiem z założenia, że nie należy nikogo nadmiernie ganić, ani chwalić. Mamy teraz trudny okres. W zespole jest wiele nowych twarzy, poza tym wszyscy czekają na otwarcie nowego stadionu. Trwa wielka przebudowa, dlatego zachowujemy pokorę. Cieszymy się z każdej pojedynczej bramki czy punktu.

Latem - gdy klub przedłużał z panem umowę - wielu z tego kpiło. Pojawiały się głosy, iż zachował pan posadę tylko dlatego, że gorzej już być nie mogło. Jak pan to odbierał?

- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Staram się jednak zrozumieć kibiców. Każdy kto przychodzi na mecz, oczekuje dobrej gry i zwycięstw. Tymczasem runda wiosenna w naszym wykonaniu była fatalna i wiele negatywnych opinii można zrozumieć. Sam nie wiem jakbym się zachował, gdyby zespół, któremu kibicuję od lat, prezentował się tak słabo. Wszyscy zdawaliśmy sobie wtedy sprawę z problemów, jakie nas trapią. Wspólnie szukaliśmy wyjścia z tej niekorzystnej sytuacji. Chyba udało nam się je znaleźć, ale nie należy wpadać w euforię. Zbieramy punkty, lecz nic nie przychodzi nam łatwo. Nikomu nie może zabraknąć motywacji, bo to jedyny sposób na utrzymanie solidnej formy. Wciąż przecież jesteśmy w początkowej fazie sezonu.

Czy da się w skrócie określić co było przyczyną wiosennych niepowodzeń?

- Nie wracajmy już do tego. To przeszłość, aktualnie cieszymy się z tego, że zbieramy dobre recenzje. Atmosfera wokół klubu zdecydowanie się poprawiła, ale to nie może uśpić naszej czujności.

Warto utrzymać wysoką dyspozycję jak najdłużej, bo niebawem Piast zainauguruje występy na nowym obiekcie i trzeba będzie wypełnić trybuny...

- To jest dla nas cel nadrzędny. Zdajemy sobie sprawę, że aby przyciągnąć kibiców, musimy im zapewnić nie tylko wyniki, ale także odpowiednią jakość gry. Każdy kto płaci za bilet, chce obejrzeć widowisko na wysokim poziomie, z walką i zaangażowaniem. Wiemy to doskonale i dlatego cały czas pracujemy. Oczywiście nie zawsze wszystko wychodzi tak jakby się chciało, jednak trzeba się starać.

W Pucharze Polski Piast efektownie wygrał z Bogdanką Łęczna. Jak pan traktuje te rozgrywki? Niektóre kluby nieco odpuszczają, obawiając się, że później nie wystarczy im sił na spotkania ligowe...

- Nie sądzę, by ktokolwiek traktował tą rywalizację niepoważnie. Niektórzy odnoszą takie wrażenie, bowiem w Pucharze Polski często sprawdza się zawodników, którzy mniej grają w lidze. Ja też dałem szansę występu kilku dublerom oraz młodym graczom. Na boisku pojawili się piłkarze z roczników 91, 92, a nawet 94. Okazało się jednak, że ta grupa wypadła pozytywnie i kibice byli zadowoleni. Jeśli chodzi o Piasta, to wszystkie rozgrywki traktujemy jednakowo. Kadra nie jest zbyt szeroka, dlatego poszczególni zawodnicy będą występowali zarówno w lidze, jak i w Pucharze Polski.

W ubiegłym sezonie w Gliwicach głośno mówiło się o awansie do ekstraklasy. Czy teraz cel jest taki sam?

- Wymaga się od nas przede wszystkim dobrej gry i zadowolenia kibiców. Głównym udziałowcem klubu jest miasto i ono chce zapewnienia mieszkańcom rozrywki na weekend. Mamy przyciągnąć ludzi na trybuny i dać im trochę wytchnienia po ciężkim tygodniu pracy.

Komentarze (0)