Gdyby Tomasz Frankowski na początku meczu Ruchu z Jagiellonią egzekwując rzut karny trafił w bramkę zamiast w słupek, to obraz meczu mógł być zupełnie inny. - Prowadząc moglibyśmy grać spokojniej, czekalibyśmy na kontry. "Franek" ostatnio strzelał gole, a teraz na pewno nikt do niego nie będzie miał pretensji. Będziemy go wspierać - zapewnił Łukasz Tymiński. - W Chorzowie powinniśmy zdobyć co najmniej punkt. Zdawaliśmy sobie sprawę, że tutaj zawsze gra się ciężko. Przed bramką dla Ruchu miało dojść u nas do zmiany, ale niestety nie zdążyliśmy jej przeprowadzić - dodał pomocnik, który latem był blisko przejścia na Cichą. Jednak niemal w ostatniej chwili zawodnik postanowił podpisać kontrakt w Białymstoku. - Dla mnie był to mecz jak każdy inny. Rzeczywiście latem toczyły się moje losy między Ruchem, a Jagiellonią. Podjąłem decyzję, że zagram w Białymstoku i tego nie żałuję. Na pewno byłoby przyjemnie wygrać przy Cichej. Nikomu tutaj nie chciałem nic udowadniać - zapewnił Tymiński.
Do wyróżniających się piłkarzy Jagiellonii należał w niedzielę inny nowy zawodnik zespołu z Białegostoku Dawid Plizga. Piłkarz wywalczył dla swojego zespołu rzut karny, a swoją szybkością sprawiał defensorom z Cichej wiele problemów. Po spotkaniu pochodzący z Górnego Śląska piłkarz nie był jednak do końca zadowolony ze swojego występu. - W piłce liczy się kto strzelił gola. A czy Ruch zasłużenie wygrał, to trudno mi oceniać - stwierdził były zawodnik GKS Katowice i Zagłębia Lubin. - Teraz mamy dwa tygodnie przerwy i na pewno jest nad czym pracować - dodał na koniec Plizga.