Nie tak start ligowych rozgrywek wyobrażano sobie w Katowicach. Po siedmiu kolejkach GieKSa z pięcioma punktami na koncie zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli zaplecza ekstraklasy. Łącznie z czterema meczami wieńczącymi miniony sezon jeszcze pod wodzą Wojciecha Stawowego, drużyna z Bukowej nie wygrała od jedenastu spotkań.
Czy sięgające czterech miesięcy zaległości płacowe mogą być wykładnikiem postawy GKS? - Przechodziłem już to kiedyś w Radzionkowie i wiem, jak wtedy jest okrutnie ciężko. Życie się toczy i wiem, że wobec siedmiu meczów bez zwycięstwa żadnych usprawiedliwień nie ma. Na pewno, gdyby wszystko było w normie tej drużynie jakiś procent grałoby się lepiej. Otrzymaliśmy od zarządu zapewnienie, że do połowy września sytuacja się unormuje. Nie mamy podstaw, by w to nie wierzyć, choć w tej sytuacji byłbym ostrożny, bo zaległości nie sięgają miesiąca czy dwóch. To już jest grubsza sprawa - przyznaje Rafał Górak, szkoleniowiec katowiczan.
Atmosfera przy Bukowej jest dziś mocno napięta. Kibice domagają się dymisji prezesa Jacka Krysiaka, wiceprezesa Tomasza Karczewskiego i szefa działu marketingu Roberta Magiery. Oczekują też, że Centrozap wycofa się ze sponsorowania klubu. Gdyby tak się stało, byłoby to kolejne w ostatnich miesiącach trzęsienie ziemi w GieKSie. - Patrząc na grę GKS-u nie widać powodów do optymizmu. Już kiedyś powiedziałem, że ludzie w tym klubie są trochę zbyt bardzo w gorącej wodzie kąpani. Za często zmieniani są trenerzy i zawodnicy. To do niczego nie prowadzi. Troszkę cierpliwości i spokoju by się tej drużynie przydało - dowodzi Krzysztof Markowski, były gracz drużyny ze stolicy Górnego Śląska.
- Naszym problemem jest to, że nie wygrywamy. Drużyna mimo przeciwności powinna stanąć na wysokości zadania i sięgnąć po trzy punkty. Wtedy grałoby nam się zdecydowanie łatwiej. Niestety nam nie idzie i wytyczną naszej obecnej postawy jest tabela - wskazuje Górak.