Rafał Murawski: Wszedłem i zasuwałem

Rafał Murawski drugi raz nie wybiegł w pierwszym składzie na mecz Wisłą Kraków. Podobnie było jesienią. W obu przypadkach nieco wymuszone roszady Jose Marii Bakero przyniosły słabe rezultaty, a gra Kolejorza zaczęła się dopiero po jego wejściu na boisku.

Jesienią Rafał Murawski był mocno poobijany po finałowym meczu Pucharu Polski i z tego powodu nie zagrał przeciwko Górnikowi Zabrze, a dodatkowo Jose Maria Bakero uznał, że nie ma sensu wystawiać go od początku również w Krakowie. Teraz było podobnie. "Muraś" zmagał się z urazem podczas zgrupowania reprezentacji Polski, ale ostatecznie zdołał dojść do siebie na mecz z Niemcami. Trener uznał jednak, że nie jest gotowy, aby zagrać od pierwszej minuty. - Murawski jest zawodnikiem grającym nie na sto, a na tysiąc procent. We wtorek rozegrał ciężki mecz na kadrze. Wiedziałem, że nie będzie w stanie rozegrać kolejnych 90 minut na tak dużej intensywności. Z drugiej strony Siergiej Kriwiec wrócił do dobrej dyspozycji, więc Murawskiego zostawiliśmy na drugą połowę. Miał wejść i poderwać zespół do walki i uważam, że to zrobił - mówi Bakero.

Sam zainteresowany przed meczem opowiadał, że jest nieco zmęczony po meczu reprezentacji, ale był gotowy, aby wyjść na boisko w piątkowym spotkaniu z Wisłą. - Wydaje mi się, że nie mogę narzekać na formę. Niestety nie wystąpiłem od początku. Tak zadecydował trener i trzeba uszanować jego decyzję. Po wejściu starałem się jak mogłem, wszedłem i zasuwałem. Jestem tylko defensywnym pomocnikiem, a ludzie oczekują ode mnie różnych cudów. Staram się jak mogę grać do przodu, ale umówmy się, że moja pozycja nie jest w ofensywie - mówi Murawski.

Lechici nieco rozczarowali i przegrali z Białą Gwiazdą 0:1. Gdyby jednak na początku meczu byli skuteczniejsi to losy meczu mogłyby potoczyć się inaczej. Czy na postawę drużyny mogły mieć wpływ wymuszone roszady w składzie? Oprócz Murawskiego na boisko nie wybiegł Luis Henriquez, który dopiero kilkanaście godzin przed meczem wrócił ze zgrupowania reprezentacji Panamy, a także Mateusz Możdżeń. - Na boisko wychodzą zawodnicy, których wytupuje trener i muszą oni stanąć na głowie, aby zagrać dobre spotkanie. Nie ma co gdybać co by było, gdyby zagrał Luis i reszta - uważa Murawski.

Jego wejście na boisko ożywiło poczynania lechitów, ale nie pomogło w zdobyciu choćby punktu. - W końcówce zdominowaliśmy Wisłę, chcieliśmy strzelić bramkę, ale zabrakło czystych sytuacji. Wisła miała więcej sytuacji, ale zagraliśmy dobre spotkanie. Mogliśmy pokusić się przynajmniej o remis - zakończył "Muraś".

Źródło artykułu: