Ostra gra przy Konwiktorskiej

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pod znakiem bezpardonowej walki stał mecz Polonii Warszawa z Koroną Kielce. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego narzucili rywalom swój styl gry i zasłużenie wywieźli ze stolicy jeden punkt.

Obie drużyny grały w poniedziałek o wysoką stawkę: Korona broniła pozycji lidera T-Mobile Ekstraklasy, Czarne Koszule chciały ligową czołówkę dogonić, spotkanie kreowane było więc na hit ósmej serii. Kibice zgromadzeni na obiekcie przy Konwiktorskiej mogli być jednak rozczarowani, efektownej gry bowiem zabrakło, a obie ekipy pokazały to, czym w tym sezonie imponowały już wcześniej - kielczanie przez całą rundę, poloniści w derbach stolicy - walkę na granicy faulu o każdy metr boiska.

- Korona narzuciła nam swój styl gry. Trochę spodziewaliśmy się, że tak będzie, raczej nie odstawialiśmy nogi - mówi Maciej Sadlok. Ostrych starć nie brakowało, już w siódmej minucie zaowocowało to masową konfrontacją, a sędzia Paweł Pskit w trakcie całego meczu pokazał aż dziewięć żółtych kartek. - Każdy z nas bardzo chciał, zakładaliśmy tutaj zwycięstwo i to był główny plan, ale nie wyszło - mówi zmartwiony obrońca Czarnych Koszul. Jego zespół już po raz czwarty tej jesieni nie potrafił wygrać drugiego meczu z rzędu.

- To spotkanie, jeśli chodzi o cechy wolicjonalne, stało na podobnym poziomie jak derby Warszawy, jedna i druga drużyna walczyła. Z Legią musieliśmy odrabiać straty, w meczu z Koroną na podobną sytuację pozwolić sobie już jednak nie mogliśmy, wiedzieliśmy, że rywal wówczas się cofnie - relacjonuje z kolei Grzegorz Bonin, który w poniedziałek, chyba jednak dość niespodziewanie, znalazł się w wyjściowym składzie Czarnych Koszul. Faktycznie, zaangażowania nikomu odmówić nie było można, zabrakło jednak piłkarskiej klasy.

Warto podkreślić, że bliżej wygranej byli goście. W pierwszej części meczu po stałych fragmentach gry kielczanie stworzyli sobie kilka okazji strzałowych, a uderzenie z rzutu wolnego Tomasza Lisowskiego zatrzymało się na poprzeczce. - Zdobyliśmy jeden punkt na wyjeździe, więc nie możemy być załamani - mówi jednak niedoszły bohater poniedziałkowego starcia. Wtóruje mu trener Ojrzyński: - Jest takie powiedzenie, że kiedy nie można wygrać, to trzeba cieszyć się z remisu.

Co na to trener Marek Zub, który na ławce ponownie musiał zastępować zawieszonego przez Komisję Ligi Jacka Zielińskiego? - Zdawaliśmy sobie sprawę, że wobec tej wielkiej agresywności, determinacji i walki, jaką prezentują w tym sezonie nasi rywale, do zwycięstwa niezbędne będą wyższe umiejętności piłkarskie. Szczególnie mam tu na myśli grę ofensywną. Niestety, tego nam dzisiaj zabrakło - mówi. - Mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym i musimy to uznać za stratę dwóch punktów.

Wynikiem rozczarowany był także Jakub Tosik. - W meczach u siebie musimy się nastawiać tylko i wyłącznie na wygrane, remisy na pewno nie będą nas cieszyć - przyznaje zawodnik, który dzięki zawieszeniu Łukasza Trałki po raz pierwszy w tym sezonie zagrał w wyjściowym składzie Czarnych Koszul. - Korona grała bardzo agresywnie i ciężko było nam o jakieś składne akcje. Po przerwie byli trochę podmęczeni i staraliśmy się rozgrywać piłkę, ale niestety nie przyniosło to bramkowego efektu.

Poloniści - już po raz kolejny w tym sezonie - nie mieli koncepcji na rozwiązywanie akcji ofensywnych, ograniczając się do dośrodkowań w pole karne i zagrywania długich piłek na głowę Edgara Caniego. Nie przyniosło to pożądanego efektu, a jedyną szansę do zdobycia bramki - po błędzie defensorów Korony - zaprzepaścił Bonin. Goście wywieźli ze stolicy to, po co przyjechali i wciąż pozostają na czele ligowej tabeli (wraz ze Śląskiem Wrocław), z dwoma punktami przewagi nad drużyną z Konwiktorskiej.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)