Ciepłe sobotnie wczesne popołudnie, interesujący mecz, sporo bramek. Na poziom spotkania Ruchu z Widzewem nie można było narzekać. Atmosferę podczas meczu przyjaźni zepsuło coś innego. Wielu obserwatorów zajścia zapewne go nie zauważyło, ale warto je odnotować.
Już przed meczem słychać było hymny wychwalające zarówno Ruch jak i Widzew śpiewane przez zaprzyjaźnione grupy kibiców. Uwagę zwrócić mogła mała liczba ochroniarzy na trybunie głównej, która powodowała, że część fanów łódzkiej drużyny (i nie tylko) przedostała się na jej górną część.
Jeden z nich, brylujący wśród innych repertuarem pieśni i ilością wypitego alkoholu, po dziesięciu minutach przesadził. Kilkanaście metrów dalej znalazł kolegę, z którym zaczął śpiewać na dwa głosy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby kibic (?) nie zaczął "wychwalać" rywala zza miedzy w wulgarny sposób. Na to nie wytrzymał jeden ze stałych bywalców stadionu przy Cichej, który delikatnie poprosił o zmianę słownika fana z Łodzi. Uwaga spotkała się z ostrą reakcją kibica Widzewa. Wydawało się, że łodzianin za chwilę pobije sympatyka Ruchu. Skończyło się na słownych wyzwiskach i grożeniu pobiciem.
Niestety zachowanie kibica Widzewa pozostawało bez jakiejkolwiek reakcji ochrony. Jakież wielkie było nasze zdziwienie, gdy kilka minut później sympatyk Widzewa przywitał się z jednym z pracowników... Ruchu. Obrażany sympatyk Niebieskich podszedł wyjaśnić sytuację i... znowu był obrażany przez fana z Łodzi. Wtedy dopiero pracownik klubu z Chorzowa poprosił o pomoc i do akcji wkroczył kierownik ds. bezpieczeństwa na stadionie Ruchu, Krzysztof Hermanowicz. Działania przyniosły skutek i kibic uspokoił się, chociaż do końca pierwszej połowy starał się prowokować sympatyka Niebieskich.
Ostatecznie do przepychanek nie doszło, ale sytuacja podczas pojedynku zrobiła się na części trybuny głównej niesmaczna. Zastanawia nas jakim prawem w trakcie zawodów piłkarskich ekstraklasy na stadionie przebywał kibic, który znajdował się w stanie nietrzeźwym.
Dodajmy, że w drugiej odsłonie było już spokojnie, a i kibic miast wulgaryzmów zaczął śpiewać, że lokalnego rywala... nie lubi.