Drapią, szczypią, ciągną za włosy, plują, szarpią. Jedną rękę wyciągają na zgodę, drugą sprzedają kuksańca - tak postrzegani są włoscy piłkarze. Według Włochów każdy przeciwnik to wróg, którego trzeba stłamsić. Najlepiej przekonał się o tym Zinedine Zidane, który w finale mistrzostw świata w 2006 roku dostał czerwoną kartkę za uderzenie głową Marco Materazziego. Dopiero później specjaliści od czytania z ruchu warg ustalili, że włoski obrońca nazwał francuskiego pomocnika "brudnym terrorystą". Dla kibiców nie miało to jednak znaczenia. We Włoszech Materazzi został uznany za ojca zwycięstwa, które dało reprezentacji tytuł mistrzów świata.
O metodach stosowanych przez włoskich zawodników mogli przekonać się również zawodnicy Legii Warszawa, którzy w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharu spotkali się z Sampdorią Genua. Czerwoną kartkę w tym meczu otrzymał Maciej Szczęsny. Sędzia nie widział jednak brutalnej gry włoskich zawodników, która prowokująco zadziałała na warszawiaków.
Źródło: Przegląd Sportowy.