Artur Boruc: Jestem dumny ze swojego pochodzenia

W swoim pierwszym dłuższym wywiadzie dla włoskiej prasy, półtora roku po przybyciu do Florencji, Artur Boruc opowiada o swoich relacjach z kibicami, wierze i polskiej polityce.

W tym artykule dowiesz się o:

Bramkarz kadry narodowej zaprzecza obecności przemocy na polskich stadionach. - Jest za to sprzeciw wobec rządu. Premier Donald Tusk poczynił wielkie obietnice, których nie dotrzymał po reelekcji - mówi tygodnikowi "Sportweek". Ten dodatek do "La Gazzetta dello Sport" zamieścił zdjęcie innego bramkarza Fiorentiny, podpisując je nazwiskiem Boruca.

Co robił Boruc, gdy fani Rangers rozpoznali go prowadzącego samochód na ulicach Glasgow? - Oni pluli mi na szybę, a ja włączałem wycieraczki - mówi siedlczanin, przez pięć lat piłkarz Celtiku.

Sympatycy Rangers nie znosili polskiego bramkarza, który żegnał się przed meczem i paradował w podkoszulce z podobizną papieża. - Policja chciała mnie przesłuchać, wezwali mnie do sądu, była dyskusja parlamentarna, bronił mnie Kościół. Jednym słowem: burdel - wspomina.

Dlaczego Polak jest dla Włocha synonimem wierzącego katolika? - to zasługa Jana Pawła II. Ale nie tylko, według Boruca: - To rezultat lat komunizmu, kiedy religia była zakazana. Władze zakazały chodzenia do kościoła, więc modliło się w domu, pod przykryciem, prawie w strachu. Wszystko to wzmocniło naszą wiarę - mówi.

Boruca jako człowieka wzmocniły rodzinne tragedie. Boi się jednej rzeczy: chorób. - Dwa lata temu straciłem ojca, który miał tylko 57 lat, a moja mama odeszła, gdy ja miałem zaledwie 20. Oboje umarli na raka - mówi. Jak opisałby się krótko? - Spokojny, szalony i dumny (...) Dumny ze swojego pochodzenia i dlatego, że nikt nigdy mi niczego nie dał za darmo.

Komentarze (0)