Z piłkarzy, którzy latem opuścili Roosevelta można by spokojnie zbudować solidną ligową drużynę. Problemem mógłby być tylko fakt, że w gronie jedenastu zawodników, którzy Górnika opuścili jest dwóch bramkarzy. Jeden z nich musiałby grać więc w polu.
Receptę na tą bolączkę szybko znalazł dyrektor Górnika Krzysztof Hetmański: - Może Mateusz Sławik zagrałby w polu? Grą nogami radzi sobie bardzo dobrze - żartuje dyrektor sportowy Górnika. - Mówiąc poważnie, zdecydowanej większości z tych piłkarzy dziękujemy za to, co dla klubu zrobili. Musimy jednak patrzeć do przodu. Jeżeli był dylemat, typu nowy kontrakt z Piotrem Gierczakiem czy jego odejście i zrobienie miejsca dla młodszego środkowego pomocnika, to wybraliśmy ten drugi wariant. "Gierek" na tyle dobrze gra w piłkę, że nie powinien siedzieć na ławce. Odrze na pewno pomoże, a my mamy Kołodzieja, Bajića, czy Markowskiego - dodaje Hetmański.
Wspomnianemu wcześniej Piotrowi Gierczakowi z końcem czerwca wygasła umowa z klubem i podpisał kontrakt z Odrą Wodzisław. W jego ślady poszedł rosły napastnik zabrzan Tomasz Moskal, który w ostatnim ligowym sezonie w 20 ligowych występach ani razu nie skierował piłki do siatki rywala. Podobna sytuacja miała miejsce ze słowackim bramkarzem Górnika – Borisem Peskoviciem, ale w tym przypadku sam zawodnik nie chciał przedłużyć umowy - Jemu zaproponowaliśmy nowy kontrakt, ale nie doszliśmy do porozumienia. I nie straciliśmy. Moim zdaniem Vaclavik jest lepszy - przekonuje 43-letni dyrektor Górnika.
Mateusz Sławik sam chciał z Zabrza odejść po tym jak po poważnej kontuzji nie otrzymał już szans powrotu do pierwszej drużyny i trenował z Młodą Esktraklasą. – Wiele w Górniku osiągnąłem i mam sentyment do tego klubu, ale wiem, że nie otrzymałbym szans dalszej gry w pierwszej drużynie. Miałem kontrakt do czerwca 2009 roku i zdecydowaliśmy z prezesem o rozwiązaniu umowy za porozumieniem stron – powiedział dla SportoweFakty.pl były bramkarz Górnika.
Kolejnymi zawodnikami, którzy latem opuścili zespół 14-krotnych mistrzów Polski byli wypożyczeni do Zabrza w zeszłym sezonie Konrad Gołoś i Mariusz Pawelec. Ten pierwszy wrócił do Wisły Kraków i złapał kontuzję, która wyłączyła go z gry na dwa miesiące, zaś drugi wrócił do Łęcznej skąd szybko przeniósł się do beniaminka ekstraklasy – Śląską Wrocław. Aby sprowadzić ten duet do Zabrza Górnik musiałby liczyć się z wydatkiem dwóch milionów złotych. Za taką samą kwotę do śląskiego klubu latem trafili Przemysław Pitry z Lecha Poznań i Grzegorz Bonin z Korony Kielce. - Teraz każdy wie dlaczego nie płaciliśmy. Nic na siłę, wierzę, że dokonaliśmy lepszego wyboru. To dobrzy piłkarze, ale kwoty były za wysokie. Zresztą Konrad kolejne dwa miesiące straci z powodu kontuzji - nie żałuje swoich wcześniejszych decyzji Hetmański.
Pozostała piątka graczy: Piotr Ruszkul, Adam Orłowicz, Dariusz Stachowiak, Adam Marciniak i Dawid Jarka zostali wypożyczeni do innych klubów. Ten pierwszy jest bliski gry w pierwszoligowej Wiśle Płock, drugi zagra w Odrze Opole, a trzej pozostali w Łódzkim Klubie Sportowym. Wszyscy Ci zawodnicy nie mieliby w tym sezonie w Zabrzu zbyt wielkich szans na grę i klub postąpił roztropnie wypożyczając ich do innych klubów aby w razie potrzeby powrotu do drużyny trenera Wieczorka byli w formie i posiadali odpowiednie ligowe ogranie.
- Nikt zawodników tych nie skreśla. Mają szansę rozwinąć się w klubach i dojść do odpowiedniej formy, a wtedy droga powrotna do składu Górnika stać będzie przed nimi otworem – zakończył Krzysztof Hetmański.