Od początku lepsze wrażenie sprawiał Motor, jednak w 7. minucie to Górnik mógł objąć prowadzenie. Po dośrodkowaniu Rafała Niżnika z rzutu rożnego świetnie główkował Grzegorz Szymanek i efektowną interwencją popisał się Przemysław Mierzwa. Veljko Nikitović jeszcze starał się dobijać, ale trafił tylko w boczną siatkę.
Goście konsekwentnie rozbijali kolejne ataki łęcznian i konstruowali groźne akcje. Po upływie kwadransa gry Kamil Król podał za obrońców do Janusza Iwanickiego, który stanął oko w oko z Jakubem Wierzchowskim. Napastnik Motoru uderzył precyzyjnie, jednak doświadczony golkiper nie dał się zaskoczyć - po jego interwencji piłka o centymetry minęła słupek.
180 sekund później było już 1:0 dla gości. Dwójkową akcję braci Królów celnym strzałem w środek bramki zwieńczył Kamil. Gospodarze starali się odrobić straty, jednak ich akcjom ofensywnym brakowało precyzji.
W 25. minucie Nikitović zderzył się z Przemysławem Żmudą, co skutkowało rozbitym łukiem brwiowym Serba. Był on długo opatrywany najpierw na murawie, a później poza linią boczną. Ostatecznie powrócił na boisko. - Głowa jest twarda - uśmiecha się Nikitović.
Motor z łatwością tworzył groźne sytuacje podbramkowe. W 28. minucie Marcin Syroka przegrał pojedynek sam na sam z Wierzchowskim.
Sporo kontrowersji wzbudziła sytuacja z 32. minuty, gdy Sławomir Mazurkiewicz faulował - wychodzącego na czystą pozycję - Kamila Króla tuż przed polem karnym. Obrońca Górnika miał już żółtą kartkę, ale arbiter nie pokazał mu kolejnej. - To jest ewidentna żółta kartka i nie ma co gdybać. Król wychodzi na czystą pozycję, facet go przewraca, ma żółtą kartkę i jest wolny, ale niestety tego nie ma - unosi się trener Ryszard Kuźma. - Sędzia mógł pokazać kartkę i stąd też błyskawiczna decyzja, by zszedł. Wcześniej chciałem trzymać go do przerwy, ale nie było już na co czekać - wyjaśnia Krzysztof Chrobak.
Miejsce Mazurkiewicza zajął Paweł Bugała witany na murawie przez przeraźliwe gwizdy ponad dwutysięcznej rzeszy kibiców Motoru. Doświadczony pomocnik nic jednak sobie z tego nie robił i rozegrał niezłe spotkanie. - Paweł Bugała dał dobrą zmianę - komplementuje rywala trener Kuźma.
Chwilę przed tą zmianą mogło być już 2:0 dla gości. Marcin Popławski podał z prawej strony w pole karne do Iwanickiego, ten jeszcze odegrał na środek do Krzysztofa Lipeckiego, który fatalnie chybił celu.
W 38. minucie Bugała świetnie dostrzegł na lewej stronie Sławomira Nazaruka. Kapitan Górnika zwlekał z decyzją i ostatecznie dośrodkował, a piłka zatrzymała się na ręce jednego z przeciwników. Sędzia nie przerwał jednak gry. Nazaruk ostro protestował przeciwko tej decyzji, po meczu był już spokojniejszy. - Sędzia mógł gwizdnąć, ale nie musiał. Nie mam do niego pretensji - zauważa.
Doliczony czas gry I połowy to zmasowane ataki Górnika. Najpierw Szymanek główkował w słupek, zaś dobitkę Nazaruka wybił z linii bramkowej Dawid Ptaszyński, a po chwili wysoki kunszt bramkarski pokazał Mierzwa, broniąc groźne uderzenie Bugały.
Po zmianie stron lubelska drużyna skupiła się na bronieniu wyniku. W defensywie nie udzielał się właściwie wyłącznie Kamil Król. Raz za razem na bramkę Motoru sunęły więc ataki.
Goście liczyli na kontrataki i niewiele zabrakło w 53. minucie, gdy Popławski podał na czystą pozycję do Iwanickiego, ale ten źle przyjął piłkę i bez trudu złapał ją Wierzchowski. 10 minut później gospodarze pokazali, jak groźne mogą być stałe fragmenty gry w ich wykonaniu. Z 25. metrów pod poprzeczkę kapitalnie strzelił Niżnik, a Mierzwa efektownie sparował piłkę nad bramkę.
W odpowiedzi Kamil Król zaskakująco kopnął z linii pola karnego, futbolówka o mały włos nie wpadła za kołnierz Wierzchowskiego - otarła się o siatkę za poprzeczką.
Gdy kibice drużyny gości odliczali już minuty do ostatniego gwizdka sędziego i śpiewali: Derby dla Motoru, Tomasz Lenart nieprzepisowo zatrzymał Niżnika na lewej stronie boiska, tuż przy polu karnym. Doświadczony pomocnik precyzyjnie strzelił, piłka otarła się jeszcze o dwuosobowy mur i wylądowała w siatce. - Popełniłem błąd w tej sytuacji - nie ukrywa defensor Motoru. - W murze stoją doświadczeni zawodnicy, a uchylają się i Niżnik strzela nad nimi do bramki. To jest dla mnie dziwna sprawa - zauważa Kuźma.
Zdobyty gol dodał animuszu Górnikowi, który uwierzył, że może przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Niewiele jednak brakowało, a wiktorię świętowaliby goście. W 85. minucie, po podaniu Popławskiego, Iwanicki przejął piłkę, minął niepewnie wychodzącego z bramki Wierzchowskiego, ale nie zdecydował się na strzał i rywale wypchnęli go. - Powinien zaryzykować strzał lewą nogą do bramki - przekonuje szkoleniowiec Motoru.
120 sekund później zielono-czarni wyszli na prowadzenie. Oddajmy głos trenerowi Kuźmie. - Lenart ma czystą sytuację, zamiast wybić piłkę gdzieś daleko, to podaje ją prosto do Nazaruka, a że jest to bardzo dobry zawodnik, dobrze wyszkolony technicznie, to od razu z powietrza trafia do bramki. Zasłonięty Mierzwa był bez szans, tylko wzrokiem odprowadził piłkę wpadającą w długi róg. - To taki mały majstersztyk - z uznaniem mówi Nikitović.
Zawodnicy rezerwowi i sztab szkoleniowy Górnika na stojąco obserwowali końcówkę meczu. Nie zabrakło w niej walki i zaciętości, jednak żadna z drużyn nie zdobyła gola, dzięki czemu w prestiżowym pojedynku zielono-czarni po raz pierwszy w historii pokonali Motor.
Górnik Łęczna - Motor Lublin 2:1 (0:1)
0:1 - Kamil Król 18'
1:1 - Niżnik 76'
2:1 - Nazaruk 87'
Składy:
Górnik Łęczna: Wierzchowski - Musuła, Karwan, Mazurkiewicz, (35' Bugała), Tomczyk - Nazaruk, Bartoszewicz, Nikitović, Niżnik, Głowacki (82' Stachyra) - Szymanek (46' Surdykowski).
Motor Lublin: Mierzwa - Lenart, Ptaszyński (77' Falisiewicz), Żmuda, Zawadzki - Syroka, Rafał Król (62' Maziarz), Lipecki - Iwanicki, Kamil Król (82' Kamiński), Popławski.
Żółte kartki: Bartoszewicz, Mazurkiewicz, Nikitović (Górnik) oraz Kamil Król, Iwanicki (Motor).
Sędzia: Marcin Szrek (Kielce).
Widzów: 7000 (gości: 2500).
Najlepszy piłkarz Górnika: Sławomir Nazaruk.
Najlepszy piłkarz Motoru: Przemysław Mierzwa.
Piłkarz meczu: Sławomir Nazaruk.