- Wszystko, co zaplanowaliśmy na okres przygotowawczy, zostało wykonane. Zdecydowaliśmy się jedynie odwołać sparing z Puszczą, ponieważ nie chciałem teraz grać ze względu na temperatury. Byłby to dla piłkarzy zbyt duży szok, jeśli chodzi o temperaturę w Turcji i temperaturę w Polsce. Nie chciałbym też, żeby teraz któryś z zawodników doznał kontuzji z powodu kiepskiego stanu murawy. Nie po to tak ciężko trenowaliśmy przez ostatnie tygodnie, żeby w ostatnim momencie coś się komuś stało - tłumaczy trener Dariusz Pasieka.
Pasy wróciły do Krakowa w ubiegły piątek, więc na aklimatyzację przed inauguracją rundy wiosennej mają osiem dni. - Są różne sposoby. Legia i Wisła, które grają w Lidze Europejskiej, są w Polsce już od ponad tygodnia. Pozostałe drużyny wracały do kraju w minionym tygodniu od środy do soboty, ale z drugiej strony Śląsk Wrocław dopiero teraz zawitał do Polski. Jedno jest pewne - na pewno w pierwszym meczu zagramy przy minusowej temperaturze i na pewno ten mecz zostanie rozegrany - mówi opiekun krakowian.
Cracovia zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli T-Mobile Ekstraklasy i do wydostania się nad kreskę brakuje jej 2 "oczek". Kluczowy dla niej będzie początek rundy, kiedy podejmie u siebie rywali w walce o utrzymanie: Lechię, Jagiellonię Białystok i Zagłębie Lubin. - Mamy 13 spotkań, więc do zdobycia jest 39 punktów. Nie ma tak, że po pierwszych trzech meczach utrzymamy się albo spadniemy. Najważniejszy dla mnie jest mecz z Lechią, a po meczu z Lechią każdy kolejny. Z Lechią do zdobycia są 3 punkty i o nie walczymy. Oczywiście chcemy wykorzystać to, że gramy na własnym stadionie. Początek jest dla nas szansą na zrobienie postępu w tabeli, ale tak samo na pewno myślą nasi rywale w walce o utrzymanie - przekonuje trener Pasieka.
W spotkaniu z Lechią w składzie Pasów na pewno zabraknie nowo pozyskanego Sebastiana Szałachowskiego, Andraża Struny i Vladimira Boljevicia, którzy muszą pauzować za kartki oraz kontuzjowanych Aleksandra Suworowa i Szymona Gąsińskiego. - Każda drużyna ma jakieś problemy i my też mamy swoje. Jedna pozytywna rzecz z tego wszystkiego, to fakt, że potem trzeba będzie długo czekać, aż ktoś z tej trójki będzie pauzował za kartki. Ten moment kiedyś musi następować, to normalne: jest trzydzieści meczów i teraz akurat tak się nieszczęśliwie złożyło, że wypada nam trzech ważnych zawodników. To zwyczajna rzecz - kartki i kontuzje należą do codzienności w piłce nożnej i trzeba sobie umieć radzić w takich sytuacjach - przekonuje szkoleniowiec.
Zimą Cracovię wzmocnił oprócz Szałachowskiego również Marcin Budziński. Trener Pasieka pozytywnie ocenia te dwa transfery: - Sebastian jest już doświadczony, zna polską ligę, ocierał się o reprezentację i jest dla nas wzmocnieniem. Marcin jest młody i perspektywiczny, ale też już z pewnym doświadczeniem. Podniesie jakość naszej pomocy. Innym wzmocnieniem w porównaniu z jesienią jest powrót do zdrowia Hesdeya Suarta, który minioną rundę stracił ze względu na uraz kolana. - To jest chłopak, który wie, jak się gra w piłkę. Ma bardzo dobre umiejętności taktyczne i techniczne. W czasie okresu przygotowawczego nie było już momentu, w którym można było powiedzieć, że coś jest nie tak z jego zdrowiem. Wszyscy liczymy na to, że ta runda będzie dla niego równie udana, co wiosna minionego sezonu - mówi Pasieka, który po raz pierwszy odkąd jest w Cracovii holenderskiego obrońcę do swojej dyspozycji miał dopiero w czasie styczniowego obozu w Hiszpanii.
W 10 meczach rundy jesiennej pod wodzą Pasieki Pasy zdobyły 4 bramki, w tym 3 ze stałych fragmentów gry, a jedną z akcji. W czasie zimowych przygotowań proporcje się zmieniły i na 11 goli 4 padły po stałych fragmentach gry, a 7 z gry. - To jest jedna z tych rzeczy, które sobie założyliśmy na okres przygotowawczy, żeby w innych okolicznościach też strzelać bramki. Sparingi to jednak jedno, a mecze ligowe to drugie. Nie zaniedbujemy też stałych fragmentów gry, ale dla mnie nie ma znaczenia sposób w jaki piłka przekroczy linię bramkową przeciwnika, bo nie musi przecież nawet dotknąć siatki - uśmiecha się Pasieka.