Miedziowi zamykają ligową tabelę, a Pasy zajmują 14. pozycję z przewagą dwóch punktów nad piątkowym rywalem. Podczas zimowej przerwy krakowianie powtarzali, jak ważny będzie dla nich początek rundy, kiedy podejmą przy Kałuży 1 Lechię Gdańsk, Jagiellonię i właśnie Zagłębie, ale trudno uznać 2 zdobyte punkty na 6 możliwych do zgarnięciach w pierwszych dwóch meczach za dobry wynik.
- Wszyscy liczyliśmy na to, że po tych dwóch meczach będziemy mieli większą ilość punktów. Czeka nas mecz, w czasie którego potrzebujemy pozytywnie nastawionych kibiców. Każdemu może się zdarzyć błąd, ale ta drużyna zasłużyła na to, żeby mieć gorące wsparcie. Mam nadzieję, że nie tylko, ale i nasz stadion będzie naszym atutem. Gramy wieczorem, przy pełnym stadionie i pewnie przy pięknej pogodzie. Nie pozostaje nic innego, jak tylko zgarnąć komplet - zapowiada Pasieka.
Jego drużyna nie przegrała od pięciu kolejek, ale z drugiej strony w tym czasie zdobyła tylko 7 z 15 możliwych "oczek". - Różnie można na to spojrzeć, bo punktujemy i zbieramy ziarnko do ziarnka. Ktoś inny powie, że na wiosnę zdobyliśmy tylko 33 proc. punktów, ale ja myślę, że z każdym nieprzegranym meczem ta drużyna się buduje - mówi opiekun Pasów.
I z Lechią, i z Jagiellonią Cracovia zaczęła grać dopiero w ostatnich 20 minutach. Trener Pasieka tłumaczy to stresem swoich zawodników: - To jest kwestia ciężaru odpowiedzialności, który może pętać im nogi. Kiedy puszczają nam nerwy, gra nam się już łatwiej. Po tych dwóch meczach jesteśmy mądrzejsi. Mało jest w Polsce drużyn, które przez pełne 90 minut potrafią utrzymać wysokie tempo. Chcemy pokazać Zagłębiu, że od pierwszego gwizdka gramy o zwycięstwo.
W ostatnim meczu z Jagą Pasy po raz pierwszy zagrały i bez Saidiego Ntibazonkizy i Aleksandra Suworowa. Trener Pasieka nie ukrywa, że była to dla jego zespołu duża strata. - Nie wiem, czy trener Hajto bez Kupisza i Dzalamidze zagrałby tak, jak my z jego drużyną. My graliśmy bez Saidiego i Suworowa, którzy są ważnymi ogniwami. Suworow jeszcze nie wróci, bo leczy kontuzję, ale Saidi już tak i będzie zmotywowany do gry po pobycie w ojczyźnie. Bez niego byliśmy trochę ograniczeni, bo jego indywidualne akcje to groźna broń. Saidi szybko się regeneruje, więc to, że zagrał w środę w reprezentacji nie stanowi problemu - zapewnia szkoleniowiec.