Arkadiusz Radomski: Z trybun słychać wyzywanie od pedałów

- Jesteśmy w ciężkiej sytuacji, ale co nam pozostaje? Zostało siedem meczów. Nie możemy spuścić głów i się poddać. Nie myślę o I lidze. Kiedy to przyjdzie, będziemy o tym myśleć, ale wierzymy w utrzymanie. Walczymy do końca - zapewnia kapitan Cracovii, Arkadiusz Radomski.

W piątek Pasy poniosły dwunastą w tym sezonie, a siódmą na własnym stadionie porażkę w tym sezonie. Tym razem gładko 3:1 z krakowianami rozprawił się Górnik Zabrze, który do przerwy prowadził już 2:0. Po spotkaniu piłkarze Cracovii zdecydowali, że nie będą rozmawiać z dziennikarzami i do kontaktów z mediami oddelegowany został tylko kapitan zespołu.

- Ogólnie źle nie graliśmy, ale znowu straciliśmy takie głupie bramki. Jeszcze przegrywając 0:2, wierzyliśmy, że można to zmienić. Strata trzeciej bramki podcięła nam skrzydła. Gdyby zostało 0:2, to po zdobyciu gola mogliśmy dogonić wynik - mówi Radomski. - Górnik widział, że nie weszliśmy dobrze w mecz i grał wysokim pressingiem, nie dał nam grać. Uważam jednak, że nawet spod takiego pressingu da się wyjść - potrzeba tylko dokładnych podań, których nam brakowało - dodaje były reprezentant Polski.

Puentą postawy Pasów w tym sezonie była sytuacja z 43. minuty, kiedy zastępujący w bramce pauzującego za kartki Wojciecha Kaczmarka, Radosław Cierzniak trafił piłką w Michała Zielińskiego, dzięki czemu napastnik Górnika wpisał się na listę strzelców. - Radek mówił, że widział Zielińskiego, tylko stwierdził, że piłka kozłowała i musiał ją przyjąć. To zajęło mu trochę czasu. Takie błędy się zdarzają i akurat nam się zdarzają. Może jest w tym trochę mojej winy, że mu podałem? Ale myślę, że mógł ją spokojnie wybić - zastanawia się Radomski.

W końcówce spotkania krakowianie rzucili się do ataków i udało im się zdobyć honorową bramkę. Radomski twierdzi, że wcześniej Cracovia też nie grała tak tragicznie, jak wskazywałby na to wynik. - Mogliśmy odwrócić losy meczu. Brakowało nam ostatniego podania w pierwszej połowie. Stać na grę w ten sposób w dłuższym wymiarze i nie tylko przegrywając. Z dwoma napastnikami gra się łatwiej i więcej na połowie przeciwnika. Jestem zły, bo dostałem ósmą żółtą kartkę i nie zagram z Lechem. Ten mecz był kluczowy, ale do końca sezonu zostało siedem spotkań i damy z siebie wszystko. Po to jesteśmy w tym klubie, żeby dawać z siebie wszystko. Nie mamy na co czekać. Nie możemy czekać na kontry. Musimy grać do przodu, trochę ryzykownie z tyłu, ale odważniej z przodu.

Suchej nitki na zawodnikach Cracovii nie zostawili kibice, którzy w czasie meczu skandowali "I liga, I liga, Cracovia!", "Bójcie się chamy, do I ligi wracamy!" albo po trzecim golu dla Górnika "Jeszcze jeden!". - Rozumiem, że kibice są źli, ale słychać z trybun wyzywanie od pedałów. Wszystko wszystkim, ale są jakieś granice. Tego na pewno nie będę respektował. Do takich rzeczy nie powinno dochodzić. Ja się tym nie przejmuję i robię swoje, ale słyszę od chłopaków, że to ich zabolało. Oni biorą to do siebie i mają z tym problem - tłumaczy Radomski.

Źródło artykułu: