Piłkarze Wisła Kraków, szczególnie w pierwszej połowie meczu z Ruchem Chorzów zaprezentowali się dużo lepiej niż przed dziesięcioma dniami w pojedynku ligowym. To jednak okazało się za mało na niezwykle skutecznych gospodarzy.
Krakowianie dobrze grali w pierwszej połowie, ale bramkę dającą remis strzelili chwilę po wznowieniu gry. - Tak sobie założyliśmy w przerwie w szatni. Chcieliśmy szybko wyrównać, a później mieliśmy kontrolować grę - wyjawił założenia Łukasz Garguła. - Zagraliśmy tutaj lepiej niż ostatnio. Wygrywa jednak ten zespół, który strzela więcej goli. Ruch perfekcyjnie wykorzystał swoje szanse - dodał piłkarz Wisły Kraków.
Po doprowadzeniu przez Wiślaków do remisu, do ataku ruszyli Niebiescy, którzy wbili gościom dwa gole i zapewnili sobie zaliczkę przed rewanżem przy Reymonta. - Nie mieliśmy dopuszczać Ruchu do sytuacji bramkowych. Jednak nasza gra w obronie nie po raz pierwszy szwankuje - martwił się Garguła.
Gracze z Krakowa mieli sporo pretensji do Pawła Gila za podyktowanie rzutu karnego dla chorzowian. Zdaniem pomocnika Wisły "jedenastka" Niebieskim się nie należała. - Nasz zawodnik trzymał gracza Ruchu. Ale przy stałych fragmentach gry każdy tak robi. Gdyby pójść dalej tą myślą, to każda wrzutka w pole karne powinna się kończyć jedenastką - stwierdził Garguła.
Mimo porażki różnicą dwóch bramek, gracze mistrzów Polski wciąż wierzą w korzystne zakończenie dwumeczu. - Strzeliliśmy gola na wyjeździe i to musi nam dawać nadzieję. Ciężko oceniać jakie są nasze szanse. Piłka jest takim sportem, że trudno po jednym meczu ustalić kto awansuje - zakończył Łukasz Garguła.