Marzenia o mistrzostwie musimy odłożyc na półkę - rozmowa z Marcinem Baszczyńskim, obrońcą Polonii Warszawa

Polonia Warszawa porażką w Zabrzu ograniczyła do minimum swoje szanse na zdobycie mistrzostwa Polski. Stołeczna drużyna, która należała do głównych faworytów rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy walczy teraz jedynie o udział w Lidze Europejskiej.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: Polonia Warszawa na wiosnę jest zmienna, niczym kwietniowa pogoda i zwycięstwa przeplata porażkami.

Marcin Baszczyński: Tego właśnie nam brakuje do zdobycia mistrzostwa Polski. Mamy silny skład, dobrego trenera i wszystko, co jest potrzebne do tego, żeby móc w tej lidze zatriumfować. Żeby zostać mistrzem Polski trzeba umieć jednak zachować jakąś serię zwycięstw z rzędu, a nam to zupełnie nie wychodzi.

Wasza drużyna to zespół grający bodajże pod największą presją wyniku w całej T-Mobile Ekstraklasie.

- Presja jest obecna, ale wszyscy wiedzieliśmy do jakiego klubu przychodzimy i czego będzie się od nas w Polonii oczekiwało. Mentalnie wcale nie wyglądamy najgorzej. Mecz ze Śląskiem Wrocław i wysokie zwycięstwo jeszcze bardziej te nastroje poprawiły. W Zabrzu mimo to nie udało nam się zapunktować i dlatego skaczemy w tej tabeli, jakby szukając najlepszego miejsca dla siebie.

Mecz w Zabrzu nie był dla Czarnych Koszul spotkaniem najwyższych lotów.

- Nie mogliśmy zagrać swojej piłki, bo Górnik postawił nam bardzo trudne warunki. Na walkę ze strony rywala odpowiedzieliśmy walką i stąd ten mecz momentami bardziej przypominał podwórkową kopaninę, niż grę w zawodowców w piłkę nożną. W pewnym momencie zabrakło nam na boisku zawodnika, który umiałby przytrzymać piłkę, nieco uspokoić grę i mądrze rozegrać akcję ofensywną. Bez tego ciężko było przedostać się pod pole karne zabrzan, bo ci grali bardzo agresywnym pressingiem skutecznie uprzykrzając nam życie.

Drużynie pretendującej do mistrzowskiego tytułu nie wypada tracić bramek po prostych błędach w kryciu po stałych fragmentach gry, a tak było.

- Nie umieliśmy się w polu karnym zebrać i skutecznie niebezpieczeństwo zażegnać. W pierwszej połowie Górnik miał bliźniaczą sytuację do bramkowej, ale wówczas udało mi się strzał Adama Dancha zablokować. Straciliśmy głupią bramkę, a potem nie mieliśmy szczęścia, bo trafialiśmy w słupki, zamiast w światło bramki. Zabrakło bramek, dlatego też zabrakło punktów.

Z czego wynika tak wyraźny brak stabilizacji i konsekwencji w grze Polonii?

- Każdy z nas chciałby to wiedzieć. Jakbyśmy znali odpowiedź na to pytanie, to pewnie w tabeli bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Zimą pracowaliśmy bardzo solidnie i fizycznie wyglądamy naprawdę dobrze. Dobra jest też atmosfera w szatni. Kiedy jednak wychodzimy na boisko, to wszystkie zamiary biorą w łeb, bo jeden głupi błąd daje bramkę rywalowi i musimy gonić wynik. Wtedy o realizacji założeń taktycznych już nie ma mowy, bo nikt nie zakłada przed meczem, że będzie przegrywał. Wiele bym dał, żeby poznać odpowiedź na pytanie gdzie nasz problem tak naprawdę się znajduje.

Specyfika rundy wiosennej pozostawia niewielki margines błędu zespołom walczącym o najwyższe cele. Jeśli wpadniesz w dołek, to jest po tobie.

- Kiedy mamy do czynienia z tą fazą sezonu, w której się teraz znajdujemy, to marginesu błędu praktycznie nie ma. Punkty zdobywają i w górę tabeli pną się tylko te zespoły, które potrafią seriami wygrywać mecze i potwierdzać swoje dobre przygotowanie na boisku. Runda jest krótka i meczów do końca sezonu zostało naprawdę niewiele. Nie pozostaje nam nic innego, jak podjąć rękawice i wziąć się do roboty. Zobaczymy gdzie nas to zaprowadzi na koniec sezonu.

Za słabą formę Polonii na wiosnę głową przypłacił już Jacek Zieliński. Trener popełnił błąd w zimowym okresie przygotowawczym?

- Nie wiem czy cokolwiek można zepsuć w okresie przygotowawczym, który trwa ponad trzy miesiące. Każda drużyna, która solidnie ten czas przepracowała fizycznie powinna być mocna. Pod tym względem żadnemu rywalowi w tej lidze raczej nie ustępujemy. Zawsze decyduje jakiś szczegół, którego nie dopełnimy i to nie pozwala nam na ruszenie z kopyta do przodu i serii zwycięstw, które wybiłyby nas w tabeli.

Między Bogiem a prawdą - wierzycie jeszcze w zdobycie mistrzostwa Polski?

- Nie ma co się czarować i rzucać pustosłownych zapowiedzi. Wygląda na to, że w tym sezonie tego mistrzostwa nie zdobędziemy i nasze mistrzowskie aspiracje odłożyć będziemy musieli na półkę. Zamiast tego jest jeszcze o co walczyć w tej lidze i myślę, że na tych bardziej przyziemnych celach powinniśmy się skupić. W naszym zasięgu jest miejsce na podium, dające przepustkę do gry w Lidze Europejskiej. Żeby tak się stało musimy zacząć wygrywać. Myślę, że jak z rzędu wygramy 2-3 mecze, to sezon zakończymy wynikiem na miarę naszych aktualnych aspiracji.

Finisz sezonu do łatwych nie należy. Przed wami starcie m.in. z mającym wysokie aspiracje Ruchem Chorzów.

- Osobiście cieszy mnie to, że Ruch znów liczy się w tej lidze, i to w walce o te najwyższe cele. Nigdy nie ukrywałem, że mam do tego klubu sentyment i życzę mu, żeby w Wielkich Derbach Śląska pokonał Górnika. Do naszego spotkania jeszcze trochę czasu zostało i chciałbym, żeby wtedy kiedy przyjdzie nam się zmierzyć i Polonia, i Ruch miały już zapewnione miejsce na podium. Byłoby to spełnieniem moich marzeń, a w przyszłym sezonie znów powalczymy o "majstra" bogatsi o doświadczenia z tej edycji.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×