Pomimo znacznego udziału przy bramce na 1:1, pomocnik ŁKS-u nie ukrywa, że jego klubowi przede wszystkim potrzebne są zwycięstwa. Zespół z alei Unii wciąż znajduje się w strefie spadkowej, a do końca rozgrywek pozostało już tylko 5 kolejek. - W tej chwili zbliżyliśmy się do takich zespołów, jak Lechia i GKS, ale nie ukrywam, że walczyliśmy tutaj o zwycięstwo, które dałoby nam dodatkowej wiary w to, że możemy się utrzymać. Teraz musimy się otrząsnąć, regenerować siły i w sobotę grać z Wisłą Kraków o trzy punkty - rozpoczął swoją wypowiedź Antoni Łukasiewicz.
W szeregi obu drużyn co jakiś czas wkradała się dekoncentracja. Efektem tego były okazje bramkowe zarówno dla Widzewa, jak i dla ŁKS-u. - Taka jest piłka. Faktycznie w drugiej połowie były dwie groźne sytuacje. Radek Matusiak miał stuprocentową okazję, ale na szczęście Pavle świetnie się zachował. Pod bramką Mielcarza także się gotowało, ale nic nie wpadło i skończyło się tylko remisem - skomentował podopieczny trenera Andrzeja Pyrdoła.
Po 25. kolejce T-Mobile Ekstraklasy ŁKS walczy o utrzymanie z Lechią Gdańsk, GKS-em Bełchatów oraz Cracovią. Mimo tego, że biało-czerwono-biali nie odnieśli zwycięstwa nad Widzewem, zbliżyli się w tabeli do lechistów na 2 punkty. Wciąż jednak łodzianie znajdują się w strefie spadkowej, a na domiar złego trzy punkty w meczu z Podbeskidziem zdobyli zawodnicy Pasów. - Staramy się nie patrzeć na przeciwników, tylko na siebie. Na nikogo innego nie można liczyć w obecnej sytuacji - zakończył pomocnik klubu z alei Unii.