Śpiączka: Zwycięstwo znów uciekło z rąk
Nieobecność Christiana Nnamaniego dała Bartoszowi Śpiączce szansę pierwszego od kilku miesięcy występu w jedenastce Floty. Choć młodzieżowiec nie wpisał się na listę strzelców, ani nawet nie uderzył na bramkę Arki, to nie można odmówić mu sporego udziału w wywalczeniu przez Wyspiarzy remisu.
Flota przygotowała na prestiżowe starcie z Arką ostrożną taktykę, czego nie ukrywali po ostatnim gwizdku trener Krzysztof Pawlak oraz sami zawodnicy. Głównymi punktami ich planu było zagęszczenie defensywy, spowalnianie gry i szukanie gola w kontraktach oraz po stałych fragmentach.
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdżamy na niełatwy teren, gdzie trzeba będzie podjąć walkę wręcz. W innym przypadku trudno byłoby wywalczyć jakikolwiek punkt, co udowodniły wcześniejsze mecze w Gdyni - przyznał Bartosz Śpiączka, który wraz z Ensarem Arifoviciem opanował niemal do perfekcji wybijanie gospodarzy z rytmu leżeniem na murawie.
- Spadliśmy z piłkarskiego nieba do piekła. To już drugie zwycięstwo, które uciekło nam z rąk. Podobnie było przecież przed tygodniem z Wisłą Płock, gdy prowadziliśmy nawet dwiema bramkami i tę przewagę też straciliśmy. Wywozimy z Gdyni cenny punkt, choć znów mogliśmy więcej. Głowa do góry, trzeba walczyć dalej - nie tracił optymizmu młodzieżowiec, który zapewnia, że wciąż spogląda raczej w górę niż dół tabeli.
Gol Janusza Surdykowskiego z 88. minuty nie pozwolił świnoujścianom zatrzymać licznika meczów bez zwycięstwa, który bije im od października. Starcie w Gdyni było jednak promykiem nadziei na przerwanie koszmarnej serii w spotkaniu z Polonią Bytom.
- W środę komplet punktów jest planem minimum. To nasza ostatnia szansa - zaśmiał się Śpiączka. - Tak na poważnie, to jeśli zagramy podobnie jak w sobotę i nastawimy się na walkę, to zwyciężymy. Trzeba się do tego meczu przygotować i wybiec na boisko jeszcze odważniej. Polonia zagra bowiem podobnie jak Flota w Gdyni i to my przystąpimy do tego meczu jako faworyt - zapowiedział uniwersalny piłkarz.