Ambicja nakazuje awansować - rozmowa z Łukaszem Masłowskim, pomocnikiem Widzewa Łódź

Zespół Widzewa uchodzi za głównego faworyta do awansu do ekstraklasy. Choć łodzianie wygrali na razie tylko jeden mecz, ich powrót do elity ma być czystą formalnością. - Drużyna w składzie personalnym zbytnio się nie zmieniła. Tak więc własna ambicja nie pozwala nam na to, abyśmy nie awansowali - mówi nam Łukasz Masłowski, pomocnik Widzewa.

Piotr Tomasik: Po spadku z ekstraklasy, kibice oczekują, że szybko do niej wrócicie. Ich zdaniem, pewny awans to niemalże obowiązek.

Łukasz Masłowski: Wiadomo, że klub prezentuje się bardzo dobrze zarówno pod względem finansowym, jak i organizacyjnym. Drużyna w składzie personalnym zbytnio się nie zmieniła. Tak więc własna ambicja nie pozwala nam na to, abyśmy nie awansowali. Ale to jest tylko sport i wszystko może się wydarzyć. Mimo tego, cel Widzewa jest jasny: powrót do ekstraklasy.

Utrzymaliście trzon zespołu, dołączyli też do was Marcin Robak i Maciej Mielcarz z Korony. To chyba poważne wzmocnienia, bo ten pierwszy był przecież jednym z lepszych napastników ekstraklasy.

- Na pewno każdy z nas się cieszy, że pojawiły się takie transfery. To zwiększa rywalizację, która może przynieść wiele korzyści drużynie. Nie będę ukrywał, liczymy na tę dwójkę, że pomogą Widzewowi w szybkim awansie.

Na papierze wszystko wygląda pięknie, wydajecie się być najsilniejszą ekipą w pierwszej lidze.

- Ale to są tylko przedsezonowe spekulacje. Jako zespół czujemy się mocni. Pytanie tylko, czy jesteśmy faworytami. Myślę, że to dopiero okaże się na półmetku rozgrywek, bo wówczas sytuacja w tabeli będzie już w miarę przejrzysta.

Bukmacherzy nie mają wątpliwości i typują was do pierwszego miejsca.

- My akurat się w to nie bawimy. Do każdego meczu będziemy podchodzić skoncentrowani i w pełni zmobilizowani. Nie ma mowy o lekceważeniu jakiegokolwiek rywala. Zobaczymy jednak, co z tego wyjdzie.

Po spadku, działacze podkreślają, że nawet w pierwszej lidze chcą mieć zespół na miarę ekstraklasy. Organizacyjnie wszystko to wygląda dobrze, klub ciągle się rozwija. To chyba powody do optymizmu?

- Tak. Uważam, że jesteśmy drużyną, która spokojnie mogłaby sobie radzić w ekstraklasie. Pod względem piłkarskim i nie tylko. Mimo to, przyszło Widzewowi grać jeden rok w niższej klasie rozgrywkowej. Myślę, iż ambicja nie pozwoli nam na to, aby nie awansować.

W tej pierwszej lidze to rzeczywiście spędzicie tylko jeden sezon?

- Mam taką nadzieję.

Trener Fornalik twierdzi, że przydałoby się drużynie kilku nowych graczy, aby na każdą pozycję miał dwóch, równorzędnych. Pan też jest zdania, iż potrzebna jest jeszcze większa rywalizacja?

- Decyzje personalne należą do sztabu szkoleniowego, a ja nie zamierzam ich komentować. Konkurencja jest dobra, wszystko wygląda w porządku, o ile nikt nie przesadził i rywalizacja przebiega na zdrowych zasadach. Jeśli ktoś przyjdzie jeszcze do Widzewa, na pewno to nie zaszkodzi drużynie. Jeśli natomiast nie dojdzie do żadnego transferu, to uważam, że i tak musimy walczyć o najwyższe cele.

Raz gracie, raz nie. Pierwszy mecz przełożony, drugi się odbył, trzeci też przełożony. Teraz podejmujecie Zagłębie Lubin. Taka niepewność chyba nie wpływa odpowiednio na zespół.

- Oczywiście, to nie wpływa na nas dobrze. Na pierwszy mecz czekaliśmy długo, bo wciąż niejasna była przyszłość klubu. Jak już zaczęliśmy od spotkania z Motorem, to potem pauzowaliśmy z Koroną. Przyznam szczerze, że wolałbym normalnie grać. Ale cóż, nic na to nie da się zaradzić. Myślę, iż każdy wolałby, aby ta sytuacja się ustabilizowała, a wówczas w dalszej części sezonu byłoby nam łatwiej. Wkrótce będziemy musieli nadgonić terminarz i będą nas czekały spotkania co trzy dni.

Źródło artykułu: