Instynkt trenerski nie zawiódł "Gianniego"

Tomasz Frankowski został bohaterem potyczki Jagiellonii z Górnikiem Zabrze. Doświadczony napastnik białostoczan dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, dając żółto-czerwonym cenne trzy punkty. Duża w tym zasługa trenerskiego instynktu Tomasza Hajty.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Jagiellonia Białystok pokonała Górnika Zabrze 2:1 (1:0) w meczu 27. kolejki T-Mobile Ekstraklasy przy Słonecznej. Bohaterem sobotniej potyczki był Tomasz Frankowski. Weteran ligowych boisk zdobył obie bramki dla drużyny ze stolicy Podlasia, zapewniając jej zwycięstwo.

Dla 37-letniego napastnika występ przeciwko śląskiej drużynie był powrotem na boisko po blisko miesięcznej przerwie. Najskuteczniejszy strzelec Jagi w meczu z Widzewem Łódź w ramach 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy strzelił bowiem dwie bramki, a występ okupił bolesną kontuzją kolana. Przez blisko cztery tygodnie "Franek" nie dotknął futbolówki, treningi wznawiając dopiero kilkadziesiąt godzin przed meczem z Górnikiem.

Sam zawodnik był skłonny na występ w sobotnim spotkaniu, ale nie czuł się na siłach na grę od pierwszych minut. Duet trenerski białostockiej drużyny Tomasz Hajto i Dariusz Dźwigała postanowili jednak inaczej. - Kilka godzin przed meczem długo rozmawialiśmy z Tomkiem Frankowskim o tym czy jest on gotów na to, żeby w tym meczu wystąpić. Zawodnik długo leczył kontuzję i dopiero w czwartek na dobre wszedł do treningu - wyjaśnia szkoleniowiec Jagi.

- "Franek" pytany przez nas o opinię odnośnie swojego występu przeciwko Górnikowi powiedział, że lepiej byłoby chyba gdyby wszedł na boisko w końcówce na podmęczonego rywala. My jednak uparliśmy się, by zagrał od początku i widać racja była po naszej stronie - triumfuje opiekun białostockiej drużyny.

Boisko bohater żółto-czerwonych opuścił w 73. minucie gry. - Przerwa najwyraźniej mi nie zaszkodziła, chociaż nie ma co ukrywać, że chciałbym zagrać całą drugą połowę i spróbować strzelić hat-tricka, jednak skurcze zaczęły mnie łapać i musiałem zejść z boiska. Pauza zrobiła swoje i duże obciążenie organizmu dało mi się we znaki. Dobrze, że w dwóch przypadkach noga i głowa nie zadrżały i piłka znalazła drogę do bramki, co dało nam trzy punkty. Pozostaje jednak żal, że nie wygraliśmy bardziej okazale, bo była ku temu szansa - uśmiecha się Frankowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×