Legendarny szkoleniowiec Cracovii wróci na ławkę trenerską?

"Wojciech Stawowy - najlepszy trener ligowy!" - śpiewały trybuny stadionu przy Kałuży, kiedy charyzmatyczny szkoleniowiec w trzy lata przeszedł z Pasami drogę ze starej III do I ligi, będącej wówczas najwyższą klasą rozgrywkową. Dziś doświadczony trener jest bliski powrotu do zawodu.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Wojciech Stawowy był swego czasu uważany za jednego z najlepszych polskich trenerów. Było tak za sprawą świetnej pracy, którą wykonał on z Cracovią, w błyskawicznym tempie pokonując drogę z III ligi do ekstraklasy, a następnie prowadząc beniaminka do rewelacyjnego, 5. miejsca w elicie. Kiedy na półmetku kolejnego sezonu Pasy zajmowały w tabeli 7. miejsce, ze stratą dwóch punktów do podium, właściciel krakowskiego klubu Janusz Filipiak zaproponował szkoleniowcowi podpisanie nowej, 10-letniej umowy z klubem.

Wskutek szeregu nieporozumień na linii trener - działacze już miesiąc po parafowaniu umowy doświadczonego trenera już w ekipie z Kałuży nie było. Potem pracował jeszcze w Bogdance Łęczna i Arce Gdynia, zaś w ostatnim sezonie prowadził na boiskach zaplecza T-Mobile Ekstraklasy GKS Katowice, ratując śląski zespół przed spadkiem do II ligi.

Swoją trenerską przeszłość Stawowy wspomina z sentymentem. - Nigdy nie pozostawiłem po sobie spalonej ziemi. Przypomnę tylko, że wprowadziłem Cracovię do ekstraklasy i doprowadziłem do czołowego miejsca w lidze. Problemy tego klubu zaczęły się dopiero wtedy, kiedy ja z Krakowa odszedłem. Dziś o awans walczą Arka Gdynia i Bogdanka Łęczna, a GKS Katowice może być spokojny o utrzymanie w I lidze. W każdym z tych klubów jakiś ułamek mojej myśli szkoleniowej dalej funkcjonuje - przekonuje.

Najmniej udanie 46-letni trener wspomina przygodę z klubem z Katowic. - Zrealizowałem zadanie, jakie przede mną postawiono i chociaż miałem umowę ważną jeszcze przez rok zdecydowałem się odejść. W GKS-ie dużą rolę odgrywały układy kumpelskie. Kibice mają wielki wpływ na to co się w tym klubie dzieje i mieli świetne konszakty z kilkoma zawodnikami, których ja w swoim zespole nie widziałem. Nie chciałem nikomu wchodzić w paradę i po dobrze wykonanej robocie sam zdecydowałem się z klubu odejść - wyjaśnia Stawowy.

Niewykluczone, że pozostający bez pracy od czerwca minionego roku szkoleniowiec niebawem wróci na ławkę trenerską. - Pojawiły się pierwsze sygnały i zapytania ze strony klubów zainteresowanych zawarciem współpracy. Są głosy z ekstraklasy, są i z I ligi. Póki co brakuje konkretów, ale wiele wskazuje na to, że się to niebawem zmieni - uśmiecha się doświadczony coach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×